Zdaję się że żaden z forumowych wątków o bielactwie nigdy się szczególnie nie rozkręcił, bo i temat jak pokazuje doświadczenie jest często patowy. Ale jak gdzieś jest lepszy wątek do tego, to można to przenieść, bo będzie tu parę wartych jak sądzę uwagi obserwacji podanych do używania i przemyślenia.
Kiedyś miałem na ziołowej terapii takiego gościa, młody mężczyzna, schorzenie główne niebielacze, ale od dzieciństwa też miał jakieś tam drobne bielacze plamy na ciele. Przy okazji stosowania intaktu z Jukki na inną rzecz, zauważył repigmentacji części starych plamek. Sprawy nie ciągnęliśmy dalej.
Do czasu. Bo w czasie covidu (czy to stres, czy zamknięcie, czy jeszcze coś, w każdym razie chory nie był) coś sprawiło, że bielactwo wróciło i zaczęło się pojawiać we wcześniej niezajętych obszarach (ręce, twarz). Tak jak na ciele mu to nie robiło problemu, tak z przyczyn estetycznych był niezadowolony i zgłosił się z tą sprawą. Więc znalazła się sposobność do przetestowania nowych rzeczy. Jako, że żadnej innej bezpośredniej przyczyny nie udało się ustalić to zaproponowałem następujące rzeczy:
- Intrakt z jukki korzeń+ziele+alko 40% 1:1:5 - 2 razy dziennie 15-20ml
- Ekstrakt z Tarczycy bajkalskiej (bajkalina 50%) 3 razy dziennie 550mg
- Ekstakt z Piwoni (peonfloryna 20%) 3 razy dziennie 600mg
- Mumio 3 razy dziennie 400mg
- Cynk 1 raz dziennie 15mg
- Selen 1 raz dziennie 100mcg
- Witamina d3 5000jm dziennie
- Dieta bogata w jod lub od czasu do czasu kropla płynu lugola do jedzenia
(ekstrakty pewnie można zastąpić przetworami galenowymi, ale zwykłym ludziom tak łatwiej jednak niż stać nad ziołami klasycznie przyrządzanymi)
Zewnętrznie (ale tylko na twarzy) z Pharmaceris krem na noc z serii V na bielactwo.
Na razie czas trwania to niecałe 3 miesiące i efekt jest taki, że wiele zarówno nowych jak i tych starych plam, wróciło do częściowej i wciąż rosnącej pigmentacji. Zbielały, na obszarach zajętych na twarzy, zarost wrócił częściowo i stopniowo dalej wraca do naturalnego koloru. poza regresem starych co ważne, jest brak nowych zmian.
Efekt raczej wynika z działań wewnętrznych, bo brak szczególnych różnic w postępie kuracji pomiędzy twarzą gdzie dochodzi maść, a innymi, niesmarowanymi niczym obszarami.
Z ogólnych przemyśleń myślę, że warto dodać wszystko co wzmacnia naczynia, pełen pakiet witamin i minerałów w diecie, a zwłaszcza antyoksydanty. Można też pomyśleć nad jakimś dedykowanym smarowidłem, może dla kumulacji efektu właśnie z jukki.
Na razie tyle, niech służy zdrowie wszystkim zainteresowanym, w razie pytań służę :-) jakby ktoś coś podobnego testował to chętnie poznam efekty, bo nie mam za bardzo jak dotąd porównawczej grupy na ile to pojedynczy sukces, a na ile trafiona metoda w ogóle.
Pozdrawiam,
A.