Wykorzystując wolne chwile, które czasem mi się pojawiają, ostatnio jakoś uporządkowałam wspomnienia z imprezy.
Pogoda była ładna, w pewnym momencie strzeliła burza i nas nieco zwilżyła w czasie spaceru po lesie na jakiejś górce.
Janek narzucił bardzo ostrą dyscyplinę czasową, dzięki czemu udało się uniknąć dylematu, na który wykład lub zajęcia iść - nie było zajęć równoległych.
Zlotowym powiedzeniem niezbyt zrozumiałym dla osób postronnych było "włączyć / wyłączyć Niagarę". Oznaczało to otworzenie lub zamknięcie drzwi sali prowadzących na dwór, dzięki czemu można było słyszeć Niagarę głośniej lub ciszej. Niagara to był strumień przegrodzony zaporą, dzięki czemu utworzył się staw i wodospad kilkumetrowej szerokości i chyba ze 2-3 metry wysokości. Bywalcy tego miejsca mówili, że mieliśmy szczęście, że było dużo wody w Niagarze, bo, jak jest susza, to woda ledwo ciurka i nic nie słychać.
Jedzenie było dobre, warunki zakwaterowania nieomalże luksusowe.
A teraz o formalnym powodzie spotkania w tym miejscu, czyli o zajęciach.
W zasadzie zajęć praktyczno-technicznych nie było, były same wykłady. Najbardziej praktyczno-techniczny wykład miała Inez, która miała swoje próbki olejków, które można było sobie wąchać, by wywąchać, ile różnych możliwości kryje się pod hasłem "olejek miętowy".
Właściwie z każdego wykładu można było coś wyciągnąć pożytecznego lub niepokojacego.
Na przykład niepokojące było opowiadanie Jacka Siwargi, który robił pracę dyplomową w Krośnie z badania jakości surowców zielarskich dostępnych w handlu. Wziął na tapetę jaskółcze ziele i okazało się, że nie znalazł próbki handlowej spełniającej wymagania farmakopei pod względem zawartości alkaloidów, mimo, że przynajmniej część pakowaczy pisze na opakowaniu, że jest to środek leczniczy. Prawdopodobnie jest to spowodowane tzw "higienizacją", czyli sterylizowaniem ziół, najprawdopodobniej mikrofalami. Człowiek ustalił, że nie dość, że to, co powinno być, to prawie znikło, ale w zamian pojawiło się coś zupełnie nowego, czego on nie zidentyfikował w ramach swojej pracy. Skład próbek był sprawdzany za pomocą chromatografii płytkowej, której obraz po oświetleniu lampą UV powinien odpowiadać wzorcowi z farmakopei.
Co to oznacza? Nie dość, ze surowiec nie będzie działać, jak powinien, to moze jeszcze zadziałać w inny sposób, a my nie wiemy, jak.
Czyli, to oznacza, że lepszy własny zbiór jaskółczego ziela, niż surowiec kupny.
A co się dzieje z innymi surowcami dostępnymi w handlu?
To nie są przyjemne pytania dla osoby zajmującej się ziołami...
Janek pokazał bardzo zaawansowany sprzęt destylacyjny do przerobu różnych surowców. Nawet przywiezienie tego na wykład to już było niezłą logistyką.
Część wykładów była oparta o nowoczesne badania naukowe, część bardziej o doświadczenie i tradycje. Ogółem, jak teraz patrzę po przepisaniu notatek - było warto przyjechać, bo w każdym wykładzie było coś nowego.
Poza tym, oczywiście kwitło życie towarzyskie.
Jak to zwykle bywa, było za mało czasu na wszystko, na turystykę czasu zupełnie mi zabrakło, ale...
Ogółem Jankowi publicznie chcę podziękować za zorganizowanie imprezy i namówienie mnie, bym przyjechała.
Pozdrowienia :-)