Cześć,
mam nietypowy problem i ciekawą historię. Postaram się skrócić temat...
Niegdyś podczas podróży do jednego z krajów Afryki przytrafiła mi się infekcja oka.
Dziwna, bo miałem wrażenie jakby coś do niego wpadło, ale nie chciało wypaść. Swędzenie do przeżycia, ale irytujące. Tamtejszy lekarz oświecił mnie, że pod powieką mam zaczerwienienie i na 99% infekcję bakteryjną.
Przepisał mi prostą płukankę do oka m.in. na liściach orzechów. W składzie był też alkohol.
Zadziałało, przeszło.
Po roku / dwóch miałem podobne objawy w Polsce. Nie ma opcji dostać podobnego leku - nie znajdę niczego do oczu, co zawierałoby wyciąg alkoholowy.
Aktualnie mam znowu podobny problem. Przy czym rozpoczął się nietypowo, bo faktycznie wpadło mi coś do oka.
Były to irytujace dwa dni. Po tym czasie problem prawie ustąpił.
Pozostało jednak drażniące uczucie (nawet lżejsze do tego w Afryce) które mam wrażenie nasila się, kiedy mój układ odpornościowy jest wystawiony na cięższą pracę.
Nie sądzę, by było to ciało stałe. Obstawiam drobną, ale przeciągającą się infekcję.
Cały czas to samo (lewe) oko. Płukanie z zewnątrz niewiele daje. To musi być preparat w kroplach, ewentualnie coś w stylu okadzania.
Ziołowa świto, czy macie pomysły co zrobić? Jakikolwiek trop, produkt, przepis będzie przydatny.
PS. Oftalmolodzy przepisują proste krople do oczu i sztuczne łzy. Medycyna zachodnia leży i kwiczy. Nawet w Afryce precyzyjnie sobie z takimi pierdołami radzą.
Tak, że u "specjalistów" byłem przy okazji pierwszej (potencjalnej) re-infekcji w PL i nie pomogli. Trzeba działać samemu.
Z góry dzięki i serdeczne pozdrowienia!