Bez naukowego zadęcia - mieszkam w miejscowości która ma ok. 100 mieszkańców. Przez cały okres "pandemii" (to znaczy cały 2020 i początek 2021) nie zmarł tu nikt... (czyli wirusa nie ma?) do czasu wdrożenia "przymusowych" szczepień. Od czerwca tego roku do dziś zmarło, już po szczepieniu, trzy osoby: jedna emerytka, mąż lokalnej lekarki lat ponad 50 i młody facet lat niespełna 30.
Napisz, gdzie jest tak wspaniały klimat, że ludzie nie giną w wypadkach, a prawa demografii prawie nie działają ;-) A może chodziło o śmierć z powodu kowida? Jeśli to drugie, to może być bardziej realistyczne.
Potraktujmy sprawę inaczej: jeśli nie znam nikogo, kto umarł na malarię, to czy będę zaprzeczać istnieniu tej choroby, tylko dlatego, że w Polsce nikt raczej z jej powodu nie umiera? No, może jakiś misjonarz czy bardzo pechowy turysta.
Niestety, koronawirusowe pogrzeby, na których byłam dotyczyły osób starych i nieszczepionych z powodu braku czasu na wystawanie w kolejkach lub wydzwanianie. O ile jedna z tych osób i tak w zasadzie czekała na śmierć, to duga osoba, która się tą pierwsza osobą opiekowała była dość zdrowa i pełna energii. Zachorowali razem, a tej drugiej osoby pogrzeb był pierwszy i czysto kowidowy.
ale zawsze możemy np. zwalić winę na suche lato (takie było dotychczas ;-)
U nas na północy suche lata (rok w liczbie mnogiej) są od wielu lat. Ja widzę, jak woda ucieka w jeziorach, a lilie wodne próbują rosnąć pół metra nad lustrem wody. Wiem, że południe Polski miało za dużo wody, ale do nas ta woda nie doszła.
Konferencje i debaty na temat przyszłych obostrzeń - już zaczął się wyścig:
Brakuje mi rozsądnej dyskusji, bo przez półtora roku kontaktu z wirusem chyba już wszyscy coś zrozumieliśmy, nasi władcy powinni tez zrozumieć nie tylko datę najbliższych wyborów.
Ograniczenie zbiorowisk? Może i ma sens. Zamykanie ludzi w domach? Rujnuje zbiorową odporność i dodatkowo pogarsza stan osób wymagających na przykład rehabilitacji ruchowej. To nie jest prawda, że człowiek chory w domu może wykonać samodzielnie każde ćwiczenie bez zewnętrznej pomocy.może nawet i sprzętu.
Ja już nie chcę analizować skutków epidemii strachu na odporność przerazonego człowieka.
Sprawa amantadyny to jest już elitarny wygłup klasy rzączącej (polityczno-lekarskiej), po prostu słów brak.
Tak długo kręcili z badaniami klinicznymi, aż w końcu Polska się po prostu wychorowała i zabrakło chorych do badań, które powinny być przeprowadzone najpóźniej jesienią zeszłego roku, bez dyskusji, czy inni badania zrobili, czy nie.
Najbardziej kuriozalne jest oskarżanie amantadyny o mutowanie wirusów, bo pierwotne wirusy grypy sprzed wielu lat przestały być na nią wrażliwe, bo zmutowały. Gdyby tak było, to kolejne alfy, bety, delty czy lambdy kowida by wychodziły z Polski, gdzie amantadynę ludzie stosowali, a nie z innych krajów
Niech będzie, że amantadyna działa tylko w 50% i tylko w pierwszej fazie, a nie pod respiratorem, jednak to już by oznaczało, że byłoby moze o połowę mniej nadumieralności i o połowę mniejsze obciązenie słuzby zdrowia.
Ja bym bardzo chciała zobaczyć Komisję Prawdy i Sprawiedliwości, która publicznie i obiektywne ustali przyczyny rekordowej w skali Europy nadumieralności w Polsce w czasie epidemii. Nie można oskarzać Polaków o wyjątkowy w skali Europy anarchizm i sabotowanie dobrej woli naszych władców medyczno-politycznych, za co Polacy zostali pokarani nadumieralnością.
który kraj szybciej i za lepszą cenę pozbędzie się kukułczego jaja - czyli niewykorzystanych szczepionek, ale może jeszcze trochę uda się wcisnąć zapowiadając przyszły terror :-)
U nas już zapowiadają utylizację niezużytych szczepionek lub eksport na Ukrainę.
W końcu będą wybory. Smutne jest to, co powiedział mi sąsiad: tak, kradną, kłamią i oszukują, ale się wiecej dzielą z ludźmi. Niestety, na tym polega nasza demokratyczna przyszłość w praktyce.