Wszystko co dobre, szybko się kończy. Czy to w reakcji na chemię, czy może jakaś infekcja wirusowa się przyplątała... w każdym razie zaczęło się od męczących wymiotów i biegunki. Po trzech dniach chora się przyznała, ale wtedy była już wysoka gorączka (39) i krwotoczne zapalenie pęcherza, odwodnienie. Hospitalizacja jednodniowa, bez jedzenia i picia w nieogrzewanej sali SOR (ten COVID), podczas której uzupełniono NACL i wypisano do domu. Sinusoida nastroju w położeniu dolnym, co rokuje źle - chora straciła wolę walki...
Tak jakoś mam, że staram się nie dopuszczać do pozostawiania chorego samemu sobie podczas kontaktu/pobytu w ośrodkach medycyny konwencjonalnej. Nie zawsze jest to możliwe! Po ostatniej chemii chora opowiadała o niezbyt przychylnych/budujących a wręcz wrogich komentarzach personelu, a hospitalizacja na SORZE, w pomieszczeniach do tego nie przystosowanych dopełnia obrazu instytucjonalnej ochrony zdrowia, który ma znaczenie dla woli walki...
Lekarz który ma przepisać antybiotyk (na SORZE nie dostała) odezwie się może jutro. Tymczasem będziemy się bronić bergenią, nawłocią, żurawiną, brzozą i lawendą.
Przez to zamieszanie jemioła nie została jeszcze wdrożona, ale jak tylko załagodzimy aktualne problemy będzie stosowana.