Basia, a jak myślisz co wykombinują z latem nad morzem?
Pełne plaże, pełne ulice, lodziarnie, bary, restauracyjki, punkty rozrywkowe, itp.
Jedna sprawa, to nad morzem, a druga sprawa, to tłok.
Utrzymanie odległosci, jak w kolejce do Biedronki jest wykonalne, tak samo na plaży, jak i w kolejce po lody czy zapiekankę.
Nie ma żadnego problemu, by odejść nawet i pół kilometra w bok od głownego wejścia na plażę. Nawet w Sopocie to jest wykonalne.
Dla mnie większym problemem mogą być zalecenia zwykłego bezpieczeństwa nad wodą, czyli plaże strzezone przez ratowników, bo tam jest zwykle koncentracja ludzi i różnych instalacji rozrywkowych.
Takie instalacje rozrywkowe należałoby jednak zamknąć, jeśli epidemia się nie skończy do lata.
Nie da się limitować liczby wczasowiczów. W żaden sposób.
Mylisz się, akurat to nie jest problemem: znana jest pojemność bazy wypoczynkowej, można wypłacić właścicielom pensjonatów, by wynajmowali pokoje na izolatki lub by ich nie wynajmowali.
Jeśli naszych władców stać na różne rozdawnictwo, niezależnie od ich sytuacji, to tego typu działanie spokojnie można zrozumieć.
Poza tym, na przykład w Gdańsku jest prawie pół miliona stałych mieszkańców i myślę, że latem ta liczba jest zbliżona, bo mieszkańcy Gdańska wyjeżdżają, a do Gdańska przyjeżdżają turyści.
Plaż w Gdańsku jest dobre kilkanaście kilometrów. Ja zawsze chodzę tam, gdzie jest mało ludzi, bo wtedy nikt nie warczy i nikt się nie drze za wyjątkiem mojej psicy lub innych rozwydrzonych psów czy dzieciaków.
Z pewnością dyskoteki nie będą działać, koncertów również nie będzie.
Akurat dla mnie dyskoteka nie jest towarem pierwszej potrzeby.
Koncerty na świeżym powietrzu są dość wyobrażalne.
Możliwe, że wtedy dochody organizatorów by były za małe, bo pewnie ilość wejściówek by trzeba było dostosować do powierzchni i konieczności utrzymania odległości jak w kolejce do Biedronki. A też jest możliwe, że koncerty by były tylko transmitowane. Jednak - koncerty nad morzem nie są towarem pierwszej potrzeby, one mogą się odbyć gdziekolwiek.
Człowiek przyjeżdża nad morze po powietrze i wodę. Jeśli szuka czegoś innego, to może pojechać gdzieś indziej lub zostać w domu.
No ale jak ma to wyglądać?
Ja nie widzę żadnego rozwiązania pomiędzy blokadą a pełną swobodą.
Oczywiście, że jest możliwe. Wystarczy rozganiać zbiegowiska i nie dawać okazji do ich powstawania, a z drugiej strony zachęcać do zdrowiego trybu życia, by budować niespecyficzną odporność.
Dlatego rzeczywiście branża rozrywkowa w tym roku obiektywnie będzie mieć najbardziej w plecy.
***
Zamykanie ludziom dostępu do świezego powietrza i wody jest podkopywaniem naszej podstawowej odporności, którą budujemy w kontakcie z przyrodą.
Dlatego aresztowanie przypadkowego społeczeństwa i zakazy wstępu na tereny zielone, pod pretekstem unikania zbiegowisk jest debilny, z punktu widzenia epidemiologicznego w szczególności.
Nie wiem, jaki procent obecnych zachorowań, jest związanych z utratą odporności z powodu już miesięcznego aresztu zaprawionego propagandą strachu.
Ja mam nadzieję, że nasi władcy kiedyś zostaną za to rozliczeni, a pan minister kardiolog Szumowski zostanie odpowiednio podsumowany przez swoich kolegów. Już zresztą wielu lekarzy wypowiedziało się krytycznie w mediach na temat różnych złośliwie (bo nie bezmyślnie, o, nie!) wprowadzanych zakazów. Wiadomo, że za publiczne wypowiedzi podważające propagandę sukcesu i narodowej żebraniny sypią się zwolnienia dyscyplinarne, szczególnie wśród niższego personelu medycznego.
Pozdrowienia :-)