Ojejku! Kłębi mi się tyle myśli, ze....sama nie wiem od czego zacząć....ja widzę jaką jestem miernotą w porównaniu z Waszą wiedzą. Widzę też Wasze chęci do dyskusji na ten temat....za co kieruję do Was słowa wdzięczności.
Dzisiaj pewnie nie uda mi sie poruszyć wszystkich nurtujących mnie pytań, ale napiszę ile zdążę...
Przełomem w moich poszukiwaniach stały się ksiązki medycyny środowiskowej, które rzucają inne spojrzenie lekarzy przyczynowców nie tylko na nowotwory hormonozależne, ale wszystkie, inne spojrzenie na rolę cholesterolu, inne podejście do osteoporozy, rolę suplementowania itd.
Ponieważ u Maslanky przeczytałam, że:cytat:"Zacznę może od wypowiedzi dr J.Mercoli z Wellness Institut (USA):
Estrogen , a zwłaszcza estradiol, nie podwyższa ryzyka raka piersi, a faktycznie wywołuje go tak, jak wywołuje i raka prostaty. I nie widze potrzeby dalszej nad tym dyskusji. Wszyscy poważni naukowcy dane te potwierdzają"Idąc tym tropem udaliśmy się z mężem do endokrynologa. Nie ujawniałam pani doktor tego co wiem i dlaczego do niej przyszliśmy. Powiedzieliśmy o diagnozie męża i leczeniu. Zapytaliśmy, czy po wykonaniu badań hormonów męskich będzie ona mogła ocenić czy u męża jest równowaga hormonalna czy jej nie ma. Odpowiedź: "Nie, w tej sprawie mąż musi iść do
urologa". Zatkało mnie z wrażenia...zadałam jej inne pytanie:"Czy gdybym ja zwróciła się do pani z tym samym pytaniem , ale dotyczącym mnie...czyli czy po analizie hormonów u mnie , byłaby pani wstanie ocenić czy jest w moim organiźmie równowaga hormonów zeńskich czy jej nie ma - czy mogłaby pani to ocenić"? Odpowiedź pani doktor:"Tak". Myślałam, że spadnę z krzesła. Moje nastepne pytanie:"To dlaczego nie może pani zrobić tej analizy w stosunku do męża"?". Odpowiedź pani dr:"Mąż z tym pytaniem powinien zgłosić się do urologa"....dyskusja toczyła się (gabinet prywatny)....po chwili pani doktor powiedziała:"Czuję, że pani "ma coś w rękawie"....
Wyjęłam na stół książkę Maslanky , otwarłam odpowiedni rozdział...najpierw pani doktor za bardzo nie czytała...toczyła się bylejaka rozmowa. W trakcie jej pani doktor spojrzała na fragment podkreslony przeze mnie...zaczęła czytać....czytała, czytała...zapomniała o naszej obecności...czytała chyba z 10 minut....zaczęła książkę przeglądać....a potem pod nosem rzuciła:"To interesujące....nie spotkałam się jeszcze z takim ujęciem zagadnienia".
Przesiedzieliśmy w jej gabinecie godzinę, nic nie uzyskaliśmy....ale o dziwo nie skasowała nas wg cennika. Powiedziała na odchodnym, że jeszcze takich pacjentów u siebie nie gościła
No i co??? Mąż poszedł na badanie poziomu hormonów. Wiedziałam, że powinien zrobić testosteron, estradiol, progesteron. Otrzymałam wyniki testosteronu, estradiolu (przy nim akurat nie ma podanych zakresów norm) ....NIE było progesteronu...laboratorium omyłkowo nie wykonało tego badania....muszę czekać aż mąż znajdzie wolną chwilkę i "dorobi" to badanie.
Z tego co przeczytałam u Maslanky, przy zaburzeniach hormonalnych estradiol bedzie w przewadze nad progesteronem. Tylko ja nie wiem czy wystarczy tu tylko porównać wskaźniki liczbowe w danych jednostkach, czy wymaga to specjalnej analizy???
W tym temacie czuję się zagubiona.
Co do aromatazy: ja już też nie wiem czy powinno się jeść kapustowate czy należy uważać.
Jeśli chodzi o soję, lekarze ekologiczni piszą o niej bardzo źle...piszą, że to nagłaśnianie jej "zdrowotnych" efektów , to tylko chwyt marketingowy wart wiele milionów dolarów.O tym Wam popiszę przy okazji.
Chce jeszcze przytoczyc jeden cytat z Maslanky:"
"Mozliwość powiększenia gruczołu wzrasta wraz z wiekiem, co związane jest z procesem tzw. hiperplazji (neutralnego przyrostu komórek), wywoływanej zaniżoną ilością dostepnego we krwi testosteronu, czyli hormonu odpowiedzialnego m.in. za prawidłowe funkcjonowanie gruczołu.
Począwszy od tzw. męskiego wieku dojrzałości (około 40 lat), w organiźmie mężczyzny nastepują hormonalne zmiany, polegające na zwiększonej produkcji enzymu 5-alfa reductase testosteronu, powodującego przekształcenie zdrowej jego postaci w postać szkodliwą, tj. dehydrotestosteronu (DHT), toksycznego i dziesięciokrotnie bardziej aktywnego od testosteronu.Próby neutralizacji nadmiaru DHT za pomocą stymulacji innego enzymu zwanego aromatazą ("przerabia" testosteron i dehydrotestosteron w postać estrogenową), zazwyczaj kończą się niepowodzeniem, a dla wielu mężczyzn wręcz tragedią.
Zgodnie z opinią naukowców z Kalifornii (University of Southern California), mężczyźni którzy zdecydowali się na farmakologiczne igraszki pod postacią iniekcji DHT, wykazali "o 800% większe prawdopodobieństwo zachorowania na raka prostaty".
Powód?Znacznie zawyżony poziom estrogenu, dziś odnotowywany u każdego nieomal mężczyzny po 40-tce (statystyczny wiek z roku na rok obniża się). Fakt ignorowany w kręgach medycyny konwencjonalnej.
Dlatego też lekarze od przyczyn, problemów z gruczołem prostaty nie doszukują się tylko w testosteronie, a JEGO ILOŚCI W STOSUNKU DO INNYCH HORMONÓW STERYDOWYCH".
Pamiętajmy o wpływie ksenoestrogenów, mówią"koniec cytatu....czym więcej czytam, tym mniej wiem....wiem, że w Polsce mi tych hormonów nie zanalizuje....czasami ręce mi opadają....
Jak znajdę czas to popiszę, bo wiele jest interesujących odniesień do zdrowia kobiet....
pozdrawiam ....zagubiona forumowiczka Ewa
Ps. Jak zawsze z wdzięcznością dziękuję za podane w tym watku linki ...przeczytam dokładnie