Co jakiś czas w materiałach z konferencji z Krosna i w przepisach od naszego Admina na choroby "autoagresywne" przewija się ziele batata. Bulwy obecnie bez problemów są w sprzedaży, ale ziela trzeba się dohodować samodzielnie.
Wrzuciłam w Google "batat uprawa" i wyrzuciło wiele linków do dobrych rad, jak to zrobić, by marketowa bulwa ruszyła. Okazuje się, że w Polsce można przynajmniej próbować uprawy batatów, a wielu ludziom się udawało nawet mieć jakieś plony.
Okazuje się, że najważniejsze, to, by bulwę wyszorować i wymoczyć w ciepłej wodzie, tak, by wypłukać środki hamujące kiełkowanie.
Na początku marca kupiłam jedną bulwę, wyszorowałam, wymoczyłam, przekroiłam wzdłuż i włożyłam do plastikowej miski z wodą, tak, by bulwa była zanurzona do połowy. Miskę postawiłam na lodówce, bo mądrzy ludzie radzili, by miejsce było ciepłe i jasne, czyli raczej nie parapet ze zmianami temperatury.
Jak mądrzy ludzie radzili, co kilka dni wylewałam starą wodę i wlewałam nową wodę do podlewania kwiatków, by nie zapleśniało lub nie zaczęło fermentować.
Wynik na razie jest dość zachęcający: najpierw pojawiły się korzonki, a teraz już się pojawiły pierwsze małe listki.
Madrzy ludzie twierdzą, że jak pierwsze listki zamienią się w sadzonki, to je należy odłamać, włożyć do słoika z wodą i dalej ukorzeniać.
Zobaczę, jak to dalej pójdzie.
Pozdrowienia :-)