Już dawno temu umówiliśmy się, że będziemy się zwracać do siebie po imieniu lub nicku i bez zbędnych formalności, więc się raczej dostosuj, żeby Ciebie co chwila nie prostowano ;-).
Owszem występuje alkohol, ale w znacznie zmniejszonej ilości, ale jednak...
Ale o co Tobie chodzi? O ekstrakcję czegoś nieszkodliwym w miare ekstrahentem? Możesz zrobić wywar na winie, możesz dolać glicerynę, olej. Jeśli wiesz, co chcesz wyciągnąć, to się na to znajdzie ekstrahent. Jesli chcesz po prostu wykonać cudzy przepis, to zapytaj autora.
Koleżanko Basiu! Nie żebym coś miał do Rosjan, ale reszta Świata jest zgodna co do tego, że dla wyciągnięcia wszystkich leczniczych właściwości sama woda nie wystarczy.
Po pierwsze, grzyba trzeba zmielić na proszek.
Zupa, to nie sama woda, to też tłuszcze i kwasy i sól - przynajmniej. Akurat Rosjanie mają dużo własnych badań nad grzybami i im akurat wierzę. Poza tym Azjaci też ten grzyb tradycyjnie stosują w postaci wywaru, a nie nalewek.
Jeśli wierzysz w nalewkę, ale boisz się promili, to część promili ucieknie, jeśli nalewkę wlejesz do gorącej herbaty. Poza tym ogółem nalewki można rozcieńczać, a przy wyższych promilach nawet trzeba, by nie poszkodziło.
W przypadku Twojego kolegi bym zmieloną lakownicę wrzucała do zupy, dodatkowo na surowo jeść twardziaki i pić niskotemperaturowe wyciągi wodne z czagi, tak, by była pełna grzybna trójca. Późną jesienią, około Adwentu się rozejrzyjcie za boczniakami, by je zakisić.
Poza tym uszczelniać trzeba ziołami naczynia krwionośne.
Co do ignorowania choroby, czasami mam wrażenie, że wszystko jest w głowie, albo każda choroba (cięższa) jest przeznaczona w ramach doświadczania.
Wiele jest w głowie, układ odpornościowy też - w końcu na tym polegają różne cuda i uzdrowienia, co nie zmienia faktu, że cuda się w zasadzie nie zdarzają, a przynajmniej nie należy na nie liczyć.
Pozdrowienia :-)