A ja właśnie wczoraj zapoznałam się z żywokostem po raz pierwszy, najpierw mu się poprzyglądałam przez dwa dni, odpaliłam googla i porównywałam czy to on aby na pewno. Fioletowe dzwoneczkowate kwiatki zwieszające się do dołu, czepliwe w dotyku ziele i łodyga, korzeń po wykopaniu czarny i dość mocno rozgałęziony. Naczytałam się, że korzeń jak stwardnieje to go ciężko rozdrobnić, więc poganiając rodzinkę wróciliśmy do domu. Z ziela zrobiłam macerat octowy po rozdrobnieniu, jak wyżej radziłaś Małgosiu. Korzeń umyłam dokładnie i oczyściłam, czytałam o dużej zawartości śluzów i faktycznie, po przekrojeniu środek o odcieniu lekko żółtawym od razu wydziela śluz, jakbym miała maślaka w ręku. Zrobiłam intrakt i stoją teraz w spiżarce. Córka zmienia szkołę na sportową, odpukać tfu tfu, będzie w razie jakichś urazów.