Jet dokładnie tak jak pisze Moc jest w Tobie!
Trzeba rozmawiać najpierw z rodzicami, żeby ich przekonać by wpłynęli na syna.
Leczenie w Polsce jest dobrowolne. W praktyce wygląda to tak, że nawet tzw. przymus sądowy obejmuje jedynie doprowadzenie takiej osoby na miejsce leczenia. Tam lekarz zadaje pytanie: "czy wyraża Pan/Pani zgodę na leczenie?". Na ogół delikwent / delikwentka są zdziwienie, że można. Ano można, więc jak powiedzą "nie" to po sprawie.
Dlatego alkoholik MUSI chcieć się leczyć.
A osoby mu bliskie muszą mieć świadomość, że alkoholikiem jest się już do końca życia. Co najwyżej można być dumnym, że jest się "alkoholikiem niepijącym".
Problem dla takiego człowieka zaczyna się po wyjściu z odwyku. Bo ci sami koledzy, ta sama rzeczywistość, te ame nudne dni.
Na odwyku (po koszmarze dolegliwości fizycznych) jest fajnie - do pracy nie trzeba chodzić, wszyscy się o ciebie troszczą, przyjdzie psycholog - porozmawia, pomoże zrozumieć. Czujesz, że jesteś ważny, potrzebny, zrozumiany, czas mija spokojnie, nie ma problemów - nie ma takiego parcia na kieliszek.
Wychodzisz i łup - w pracy dalej niska pensja, żona cię goni do sprzątania, dziecko się zesrało i ryczy a o tobie nikt nie pamięta.
A jeszcze kumple w robocie mają cię za dziwaka i kapusia, bo wiadomo, kto nie pije...
I wtedy bez pomocy bliskich się nie obejdzie.
Miałem w gabinecie kilka osób, które przechodziły taką gehennę. Kilka wytrwało, kilka sięgnęło z powrotem po alkohol.
Co do samej ibogainy, to niestety ale nie gwarantuje rezygnacji z używek, co więcej w wielu badaniach jej działanie było bardzo krótkotrwałe - kilkudniowe a nawet jednodniowe.