Witam serdecznie. Mam 29 lat. Zamierzam wyregulować swoje hormony w naturalny sposób. Wydaje mi się, że brak mi estrogenów (sucha skóra, łojotokowe zapalenie skóry głowy, wypadanie włosów, a inne włosy rosną tam gdzie nie trzeba:) Na razie mam sprawdzony testosteron i ponoć w normie. Od tygodnia piję napar z kwiatów czerwonej koniczyny (3 x dziennie po 3 łyżeczki), dla urozmaicenia dodaję 1 łyżeczkę kwiatów malwy lub pokrzywę. Chciałam zapytać czy to dobra mieszanka? Ponadto w celu zahamowania łojotoku przyjmuję od 3 dni 3 tabletki dziennie wierzbownicy (porcja dzienna zawiera: ziele wierzbownicy 1,41 g, wyciąg z wierzbownicy 270 mg). Chciałam zapytać kiedy i jak długie trzeba robić przerwy?
Czy np. 3 miesiące, a potem miesiąc przerwy (mówi się, że z reguły po ciągłych 3 miesiącach widać efekty), czy zgodnie z regułą: "dwa tygodnie picia ziółek
tydzień przerwy
dwa tygodnie picia ziółek
dwa tygodnie przerwy
dwa tygodnie picia ziółek
dłuższa, więcej niż 4 tygodniowa przerwa" (ale wtedy obawiam się, że jeszcze organizm się nie przystosuje, a ja będę już przerywać kurację). Im więcej czytam tym mniej wiem. Przepraszam, że tak pytam, ale nigdy wcześniej nie leczyłam się ziołami i nie chcę przesadzić.
Czy wzrost estrogenów spowodowanych przyjmowaniem ziół może doprowadzić do nowotworów? I czy jeżeli źle pracują np. jajniki to zioła są w stanie wyleczyć, czy też będę musiała je przyjmować przez całe życie? Będę bardzo wdzięczna za okazaną pomoc.