Autor Wątek: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?  (Przeczytany 32384 razy)

Offline vitara

  • Więcej Pisze
  • ****
  • Wiadomości: 363
  • nr gg 14 987 97
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #30 dnia: Lipca 01, 2011, 20:09:24 »
Tak Ewaryn włożyła mnóstwo wiedzy i czasu w swoją wiedzę czytałem posty na jej forum. Wielki Szacunek ukłony w pas.

Offline vitara

  • Więcej Pisze
  • ****
  • Wiadomości: 363
  • nr gg 14 987 97
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #31 dnia: Września 23, 2011, 14:34:20 »
Pamiętajmy też że największym lekarstwem jest głodówka i nie jest to wynik najnowszych badań ale stosowana była od zarania dziejów. Choroby wszelakie powstają z obżarstwa a z głodu wbrew pozorom chorób jest nie wiele........


Offline Basia

  • Płytki nurek
  • Global Moderator
  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 11142
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #32 dnia: Września 23, 2011, 17:17:48 »
Pamiętajmy też że największym lekarstwem jest głodówka i nie jest to wynik najnowszych badań ale stosowana była od zarania dziejów. Choroby wszelakie powstają z obżarstwa a z głodu wbrew pozorom chorób jest nie wiele........

Głodówka może mieć sens, ale tylko przy nadwadze, a i to z umiarem, aby po miesiącu nie wrócić do stanu poprzedniego. Osoby wyniszczone rakami i leczeniem tylko się głodówką jeszcze dobiją. Należy pamiętać, że w chorym organiźmie rak ma priorytet, jeśli chodzi o substancje odżywcze.

Pozdrowienia :-)

Offline vitara

  • Więcej Pisze
  • ****
  • Wiadomości: 363
  • nr gg 14 987 97
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #33 dnia: Września 23, 2011, 20:29:55 »
UWażać przy głodówce trzeba to fakt
OSoby w trakcie terapii farmakologicznych winny jej unikać
Osoby z ciężkimi chorobami także.

Historia , ta starożytna i ta współczesna pokazuje że głodówka to zbawienie
poczytajcie o niej naprawdę warto.

Offline ewula K

  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 1638
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #34 dnia: Września 29, 2011, 14:38:11 »
Niedawno otrzymałam od mojej koleżanki list, w którym przepisała mi artykuł jaki ukazał się w "Gazecie poznańskiej" w 1992 r.Pod artykułem link do strony kliniki w Australii, w której leczył się człowiek udzielający wywiadu do wspomnianej gazety:
Jak pokonałem raka

Losy rzuciły poznaniaka Janusza Pawlickiego do dalekiej Australii. Tam lekarze stwierdzili u niego nowotwór złośliwy. Dawali mu tylko 6 miesięcy życia. A jednak żyje i prowadzi rozliczne interesy, także w Polsce. W tym artykule piszemy jak wyleczył się z raka.

           Kiedy po raz pierwszy leżałem na raka w poznańskim szpitalu na Szkolnej miałem 21 lat. To było straszne: dlaczego właśnie ja? - myślałem nieustannie. Teoretycznie wyleczony wyjechałem za granicę. W dalekiej Australii choroba odezwała się ze zdwojoną siłą.

           Usunięto mi nerkę, okazało się, że mam już przerzuty. Carcinoma - brzmiała diagnoza, jeden z najzłośliwszych nowotworów, lekarze dawali mi jedynie 6 miesięcy życia. W szpitalu poznałem Zenona Grubę, lekarza polskiego pochodzenia, ale urodzonego w Australii, który stosuje medycynę alternatywną, w tym akupunkturę i leki homeopatyczne. Zajął się mną i przygotował do operacji po swojemu. Otrzymałem 3 kroplówki z witaminą C. Operację zniosłem znakomicie, rana goiła sie nadzwyczajnie. Po trzech dniach zdjęto mi 24 szwy, po pięciu wyszedłem ze szpitala...
Gruba zgodził się mnie leczyć, ale postawił warunek: całkowita zmiana diety i sposobu życia. Nie miałem wyboru.
          Początkowo czułem się okropnie, po prostu z dnia na dzień gorzej. Operację miałem z grudniu, w kwietniu myślałem, że to już koniec. Poprawa nastąpiła nagle i postępowała bardzo szybko. Kiedy po 18 miesiącach wszedłem do gabinetu profesora, który mnie operował, z wrażenia przewrócił krzesło. Badania nie wykazały śladu nowotworu. Czułem się tak, jakbym się narodził na nowo.
          Teraz w Australii w każdy poniedziałek chodzę do kliniki onkologicznej i mówię ludziom jak mogą się sami uleczyć. Chcę ich przekonać, że ich zdrowie zależy tylko od nich samych, lekarze mogą im tylko pomóc. Takich jak jest więcej. Pomagamy tym, którzy umierają, staramy się dodać otuchy, tym, którzy cierpią. Robimy to nieodpłatnie, spłacamy w ten sposób nasz dług.
Czego wymagał ode mnie dr Gruba?

Przede wszystkim zmiany diety. Podstawą naszego pożywienia powinny być zboża, bo ten pokarm ludzie spożywają od tysiącleci. Powinno się jeść chleb z całego ziarna, nie z białej maki, równie zdrowe są kasze i brązowy ryż. W mojej diecie były też warzywa i owoce. Ale nie wszystkie. Z warzyw nie powinno się jeść czterech: pomidorów, papryki, ziemniaków i bakłażanów. One rosną nocą, nie pochodzą też z naszej strefy klimatycznej. Zasada jest zaś taka, że należy jeść głównie to, co dookoła nas rośnie. Banany na przykład mają właściwość zagęszczania krwi i są doskonałe dla ludzi żyjących w krajach tropikalnych, w naszej strefie klimatycznej nie są dobre, szczególnie dla osób, które maja kłopoty z krążeniem. Na dodatek proszę zwrócić uwagę jak one są zabezpieczane chemicznie przed gniciem i w jaki sztuczny sposób dojrzewają.
           Wtedy przeszedłem na ścisły wegetarianizm. Piłem tylko wodę mineralną.

           Zmieniłem też całkowicie swój styl życia.

          Nauczyłem się jogi i medytacji. Codziennie medytowałem przez około 5 godzin, po kilkanascie minut w ciągu dnia, dzisiaj medytuję tylko 30 do 45 minut dziennie, co w połączeniu ze stale utrzymywaną dietą gwarantuje mi poziom energii pozwalający pracować po 16 godzin dziennie. Zmieniłem nastawienie do świata, który mnie otaczał, do swojej choroby, do innych ludzi.
         Po wyleczeniu zacząłem prowadzić sklep ze zdrową żywnością. Byłem całkowicie przekonany do tego, że to jest własnie ludziom potrzebne, i postanowiłem zająć się propagowaniem tych produktów. Z czasem stałem się właścicielem jednego z największych sklepów tego typu w Melbourne. Jest ich w tym mieście około 80, ale tylko 20 ma atest na żywność jaką sprzedają. Mam taki atest, co łączy się z bardzo skrupulatnymi kontrolami, ale i z zaufaniem klientów. Z czasem zająłem się produkcją takiej żywności także w Polsce. Propagowanie zdrowego jedzenia i trybu zycia uważam za swój obowiązek, rodzaj długu, jaki powinienem spłacić za to, że żyję.
  Nigdy nie jest za późno

# Korzystając z pana obecności w Polsce, chcielibyśmy napisać, co według Pana, należałoby zmienić w diecie przeciętnego Polaka?

           - Przede wszystkim koniecznie trzeba zmniejszyć, choć najlepiej byłoby wyeliminować spożycie tłustej wieprzowiny i wołowiny. Mięsa nie powinno się jeść codziennie, należy preferować chude mięso z drobiu lub ryby, szczególnie oceaniczne, z otwartego morza, ale i słodkowodne, byle nie te, które żywią się odpadkami jak węgorz, kraby i inne tak zwane owoce morza.
          Nie można jeść potraw smażonych, z tłuszczów należy używać oleje, ale tylko tłoczone na zimno - pojawiły sie takie już na polskim rynku - i tylko jako dodatek do surówek, w żadnym razie nic na nich nie piec. Nie ma nic bardziej niezdrowego niz spalony tłuszcz. Można potrawy dusiac w wodzie z dodatkiem oleju, ale nie smażyć. Nie powinno się też jeść zbyt wiele. Korzystne są raz na jakiś czas posty. Ja na przykład dwa razy do roku, przez tydzień, ograniczam się tylko do picia soków owocowo-warzywnych. Bardzo zachęcam do takiego postu jeden dzień w miesiącu.

# Czy dużo należy pić mleka?

          - Dorośli ludzie nie powinni pić mleka wcale. Dotyczy to także serów i innych produktów mlecznych, które nie są wskazane w diecie dorosłego człowieka. Jesteśmy cząstką natury. W naturze tylko młode osobniki odżywiają się mlekiem, później w organizmie nie ma enzymów do jego trawienia. W całej Azji na ogół nie pije się mleka.

# Co w ogóle powinniśmy pić?
         
         - Przede wszystkim wodę mineralną nie gazowaną, na pewno nei wody barwione, anie pepsi lub coca colę. Kiedyś zresztą na butelkach coli był napis, że nie jest to napój dla dzieic. Mozna pić herbatę albo kawę, ale specjalną. Herbata, sporządzona z listków, które zaschły na krzakach zawiera znacznie mniej teiny i kofeiny, niz zebrana wtedy, gdy liście są jeszcze zielone. Kiedys uzywano tylko liści, ktore zaschły w sposób naturalny, dzis nie czeka sie na to i prowadzi zbiór wcześniej, sztucznie dosuszając surowiec. Także kawa uprawiana w górach w Nowej Gwinei, bez środków chemicznych jest o wiele smaczniejsza i zawiera mniej kofeiny, niz ta produkowana przemysłowo na wielkich plantacjach, nad którymi non stop unoszą się chmury oprysków. Czy Pani wie, że zbieracze kawy i kakao żyją zaledwie około 34-35 lat i umierają najczęściej na białaczkę, bo jest to praca w bardzo skażonym środowisku?
           Można też pić w małych ilościach dobre piwo, bez sztucznych dodatków, tylko na drożdżach, ziarnie, słodzie i chmielu, a także białe, wytrawne wino.

# A co z paleniem tytoniu?

         - Jest absolutnie niewskazane
# Jakie jeszcze błędy dostrzega Pan w naszej kuchni?

          - Chodzi o samo przyrządzanie potraw. Warzywa na ogół gotuje się u nas za długo i w dużej ilosci wody, którą się potem odlewa wraz z wieloma cennymi składnikami. Należy przejść na gotowanie na parze lub, co jeszcze lepsze, na gotowanie poprzez krótkotrwałe zanurzenie we wrzątku. Wtedy wszystkie cenne składniki pozostają w środku, wewnątrz warzyw, które zjadamy. Za mało je się u nas warzyw strączkowych, które są najcenniejszym źródłem białka, pod warunkiem, że należycie je gotujemy.

# Należycie, to znaczy jak?

          - Zarówno groch, jak i fasolę należy namoczyć w dużej ilości zimnej wody na kilka godzin przed gotowaniem. Kiedy ziarna spęcznieją, odlewa się wodę, zalewa jeszcze raz świeżą (zawsze używamy wody zimnej) i zagotowuje. Woda burzy się, to wydzielają się gazy. I tę wodę odlewamy i dopiero w następnej dogotowujemy groch lub fasolę, na wolnym ogniu, zawsze bez pokrywki.

# To wszystko wymaga sporo czasu. Pracujące kobiety poszukują potraw gotowych, żeby szybko podać rodzinie posiłek

          - Ten wieczny pośpiech to tragedia współczesnego człowieka. dawniej kobiety nie pracowały i miały czas, by z miłością i troską o najbliższych przygotować dla nich posiłek. To jest nawet ważniejsze niż prawidłowy zastaw pożywienia, właśnie to,, żeby było robione z tą życzliwością i myślą o rodzinie. Te gotowane dania, rzucane bez starania na talerze, pospiesznie połykane, to nie idzie na na zdrowiae. Proszę spojrzec jak szerza się choroby umysłowe, zboczenia, jak maleje długość życia w krajach dobrobytu, gdzie do tej pory rosła. Dlatego tak wazna jest też atmosfera przy jedzieniu, to dlatego powinno być ono poprzedzone modlitwą lub chwilą skupienia, otrząśnięcia się z zabiegania i złych myśli.

# Nie sądzę, żeby można było winę za to wszystko przypisać tylko jedzeniu. Żyjemy w czasach, gdy normalne, pełne rodziny stają się rzadkością, gdy ludzie bezwzględznie walczą o swoje prawo do życia, do przyjemności, Nie wiem, czy Pana wskazówki znajdą naśladowców, przecież to wszystko łączy się z wyrzeczeniami, z ascezą.

          - Ja nie miałem wyboru, ale myślę, że wielu jest ludzi, którzy nie żyją tylko dla ciała, dla których istnieją wartości wyższe, takie jak dobro innego człowieka, którzy zastanawiają się nad sensem swego istnienia.

# Czy to się łączy z medytacjami, które Pan prowadzi? Jak medytować?

          - Jest wiele szkół, ale każda jest dobra. To może być modlitwa dziękczynna, albo przeżywanie wspomnień pięknych krajobrazów. Jest specjalna technika wywoływania w sobie pożądanych obrazów zdrowia, odrzucanie nałogów itp. Chorym na raka polecałbym wyobrażenie sobie, że to jest jakiś czarny punkt w ich ciele, którego wyrzucają, z ktorym zwycięsko walczą. Są osoby, którym w medytacji pomaga muzyka

# To  o czym Pan mówi łączy się z wewnętrzną dyscypliną. Ale trudno panować nad sobą, gdy tyle jest sytuacji w życiu codziennym, które wytrącają nas z równowagi.

        - Zawsze w takim wypadku mam wybór: zdenerwować się lub nie. Praktycznie sprawdziłem, że jak jestem zdenerwowany, kiedy wybucham, znacznie gorzej rozwiązuję problem, który stanął na mojej drodze. Nie mówiąc o tym, że nadmiar uwolnionej adrenaliny i kortyzonu nie służy zdrowiu. Znacznie łatwiej sobie radzę z kłopotami na spokojnie. To nie znaczy, żeby dusić emocje w sobie, ale wypracować sobie techniki wygaszania stresów, których nie da się przecież uniknąć. Zawsze stawiam sobie w takim przypadku pytanie: co zrobić, żeby wyjść z kłopotu, lub konfliktu, jak można go ominąć lub rozwiązać, skupiam się na praktycznym zagadnieniu i to jest najważniejsze.

Czy nie zauważyła Pani, że nic tak nie powstrzymuje ataku chamstwa jak wyszukana uprzejmość?

           Chcę jeszcze raz podkreślić: to o czym mówię to nie jest jeszcze jedna dieta-cud, to sposób na życie. To jest także duża szansa dla polskiej wsi. Żywność produkowana w sposób naturalny, bez chemii zaczyna w bardzo szybkim tempie zdobywać rynki światowe. W Australii jej spożycie w ciągu ostatnich 4 lat wzrosło pięciokrotnie. Czy w Polsce nie byłoby nabywców, nawet za dużo wyższą cenę, na drób hodowany na paszach naturalnych, na wolnym powietrzu, a nie w fermach, gdzie 30 procent pasz to kurze odchody, jeszcze raz przerabiane na mączkę, łącznie z hormonami i antybiotykami? Takie sklepy będą powstawać i tutaj, w miarę jak rosnąć będzie świadomość, że żywność produkowana z pomocą chemii nas zatruwa. Konieczna będzie wtedy skuteczna i solidna kontrola, bo po jakbłku trudno poznać czy było opryskane naturalnymi środkami hamującymi choroby, czy chemikaliami.

Autor: Wiesława Baranowska, Gazeta Poznańska 16.X.1992 r
http://www.healthwiseinstitute.com.au/
po otwarciu strony po lewej stronie zakładka dla sceptyków, ale tu sceptyków pewnie nie ma...są natomiast na forach onkologicznych  :)

Ostatnio edytowany przez ewaryn (Dzisiaj 14:10:49)

Offline Basia

  • Płytki nurek
  • Global Moderator
  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 11142
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #35 dnia: Września 29, 2011, 15:07:06 »
Ja jestem trochę sceptyczna - nie zaprzeczam faktowi, że człowiek się wyleczył. Mi tylko nie podoba się jego styl życia i pewność argumentacji.
Praca 16 godzin na dobę? Chyba go potłukło. A gdzie rodzina, przyjaciele, sen, pies, wędka, rower lub inny odpoczynek?

Niektóre rady żywieniowe też już nie są aktualne - czy drób ze sklepu może być zdrowszy, niż inne rodzaje mięsa? Rozumiem, że artykuł był z roku 1992 - wtedy jeszcze nie straszyły nas dodatki GMO w każdej paszy.

Nie mogę zrozumieć jego awersji do ziemniaków. W gorącej Australii to może i ma sens, ale w Polsce? Co w tym złego, że coś rośnie w nocy? Dzieci też podobno rosną w nocy, a dorośli odzyskują ugniecione poprzedniego dnia centymetry wzrostu. Człowiek nie lubi papryki - pewnie ma do tego prawo. Ja też niechętnie biorę zafoliowane coś paprykopodobne pochodzące z Holandii. Ale z drugiej strony, jeśli ma się dostęp do normalnej papryki z normalnych upraw, chociażby z południowej Europy, to co w tym złego? Papryka jest bardzo pożyteczna, nawet jako lekarstwo na raki, a ostra jest wręcz strączkową apteką.

Mleko...
U mnie na blokowisku pojawili się nielegalni sprzedawcy nielegalnego mleka.
Mleko jest sprzedawane w butelka po wodzie i zakamuflowane pomiędzy skrzynkami z ziemniakami i innymi warzywami. Kupiłam taką butelkę i od razu wypiłam prawie litr. Resztę wlałam do słoika i zostawiłam w lodówce. Wydzieliła się warstwa śmietany gruba na jakiś centymetr. Mniam.... :-))))
Ogółem: niezdrowe, niebezpieczne, grozi smiercią i porażeniem.

Pozdrowienia :-)

Offline vitara

  • Więcej Pisze
  • ****
  • Wiadomości: 363
  • nr gg 14 987 97
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #36 dnia: Września 29, 2011, 15:32:54 »
popieram mądre słowa

Offline halina1

  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 1447
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #37 dnia: Września 29, 2011, 19:50:53 »
To nie awersja, to solanina, przypisuje się jej działanie rakotwórcze, wszystkie wymienione produkty należą do psiankowatych i zawierają solaninę.

Offline ineslik

  • Global Moderator
  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 2121
    • herbiness
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #38 dnia: Września 29, 2011, 20:06:14 »
Miro, zaciekawił mnie pogląd o niełączeniu mleka. O ile mleko słodkie rzeczywiście lubię tylko solo,  to kwaśne i serek biały łączę ze wszystkim, co możliwe. Np. kiedy jem obiad - mięso , gotowane ziarna, warzywa , to przegryzam kwaśnym białym serkiem. Tak samo smakuje mi dodatek kiszonych ogórków albo octu winnego, więc wcale nie upieram się , że ma to być koniecznie twaróg czy kefir.

To dlaczego właściwie nie należy łączyć mleka z innymi produktami ?

Offline Basia

  • Płytki nurek
  • Global Moderator
  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 11142
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #39 dnia: Września 29, 2011, 22:58:15 »
W wypowiedzi Pawlickiego jest niedokladne tlumaczenie: ziemniaki, pomidory, papryka, baklazany i wiele innych, pochodza z rodziny psiankowatych, solanaceae, nightshade, i nie sa zalecane do czestego spozywania (warto poczytac na ten temat). Ziemniaki w diecie europejskiej maja tradycje niewiele dluzsza niz 200 lat, jest to wiec zaledwie kilka pokolen do obserwacji skutkow ubocznych, natomiast tradycyjnie, przez wiele tysiecy lat, byly jedzone rozne ziarna i kasze. Pomidory i papryka tez pozostaja nowoscia w diecie (w skali pokolen).

No właśnie... Ktoś znajdzie jedno, ktoś znajdzie drugie, jeden straszy, drugi chwali... Jedni chwalą paprykę, że ma działanie przeciwnowotworowe, inni straszą, że jest kancerogenna... I komu tu wierzyć? Zostaje chyba tylko zdrowy rozsądek.
Prawdą jest, że w Polsce papryka była znana tylko jako przyprawa, a jako świeży owoc do jedzenia to od niedawna. Prawdą jest, że przed wojną paprykę nawet biedni ludzie uprawiali sobie w południowej Polsce. Prawdą jest, że prawdziwe pomidory (nie szklarniowe, pedzone na CO2 i nawozach) są bardzo cennym źródłem soli mineralnych. Czy jest czego się bać?
Ktoś stwierdził że karoten (wyizolowany) nawet w niezbyt dużej ilości jest rakotwórczy. Ktoś inny przytomny stwierdził, że niemożliwe jest, aby jedna marchewka dziennie była rakotwórcza.
I znów się powtarza typowa historia badań naukowych: izoluje się jakąś substancję, faszeruje się nią w ogromnych ilościach biedne myszy czy szczury w labolatoriach i ogłasza się odkrycie kolejnego kancerogenu...

Ludzie są różni, ale też ludzie są zwierzętami wszystkożernymi, które genetycznie mają wdrukowaną możliwość adaptacji do zmiennych warunków środowiska. Nie wiemy, ile pokoleń jest potrzebnych, aby wegetarianin z Indii stał się mięsożernym Eskimosem lub krwio-mlekopijcą Masajem lub na odwrót. Wiemy jednak, że to jest możliwe - tak przecież się stało. Pewnie osoby z nie dosyć elastycznymi organizmami nie wytrzymały przemian.
Ale - popatrzmy na nas - jak my wytrzymujemy te wszystkie przemiany?

Ludzie są różni i w tym jest nasza nadzieja. Inaczej by zabrakło dla wszystkich papryki ;-)
Pozdrowienia :-)

Offline freshbynature

  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 1437
  • zioła i sport
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #40 dnia: Października 01, 2011, 03:12:11 »
U mnie są takie krowy i dodtakowo w zimowym okresie gospodarz karmi je dynią co sprawia że mleko ma niepowtarzalny smak. W dzień wypas odbywa sie na łakach nieopodal lasu.. Cena bardzo przyzwoita więc w tym przypadku super... Pamiętam jak w domu mama mówiła do mnie że mleko to pokarm kompletny  :) a teraz wiemy że tak nie jest choćby z tego jednego subtelnego powodu: ze nie ma w nim witaminy c. W mojej opinii 0,5 litra mleka na dzień wystarcza. Oczywiście mam na mysli mleko a nie napoje uht produkowane z koncentratów , które zamiast dostarczać np. wapnia - skutecznie go wypłukują...

Pozdrawiam - Fresh
 
« Ostatnia zmiana: Października 01, 2011, 03:45:06 wysłana przez freshbynature »
Piękno, które ma się w sobie, nie przemija nigdy, jest  w umyśle,...ale widzą je tylko ci, kórzy umysłem sie posługują... leżysz wstań wstałes-idź idziesz-biegnij biegniesz- leć lecisz?

Offline ineslik

  • Global Moderator
  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 2121
    • herbiness
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #41 dnia: Października 01, 2011, 08:59:28 »
Dziękuję Ci Miro. Przemyślałam zagadnienie i rzeczywiście - łączenie mleka może się okazać po prostu nieefektywnym sposobem żywienia .Nie pozwala organizmowi na wykorzystanie potencjału tego pokarmu. Co z tego , że staram się uczynić posiłek maksymalnie odżywczym, skoro komponuję "sprzeczne " składniki.

Gratuluję Ci lekkości , z jaką podajesz zawiłą terminologię Ayurvedy.

Sama jestem zaledwie na etapie zakwaszających i alkalizujących .

Offline Basia

  • Płytki nurek
  • Global Moderator
  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 11142
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #42 dnia: Października 01, 2011, 20:40:01 »
Za późno dzisiaj przyszłam pod sklep... nielegalne mleko zostało rozsprzedane...  :'(

Offline zulu

  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 2336
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #43 dnia: Marca 20, 2013, 08:52:05 »
Wątek czarnuszki pojawia się w wielu miejscach na Forum.
Warto sobie o niej czasem przypominać.
Podczas dzisiejszego poranno-kawowego grzebania w necie znalazłem coś takiego:

http://tylkozdrowie.com/pl/static/dyskusje-o-czarnuszce.html

Niby tylko opinie "czarnuszkowców" ;) ale ich ilość i różnorodność zastosowań mają swoją wymowę.
Żeby to jeszcze chodziło o jakiś cudowny probiotyk z apteki za przynajmniej 100zeta to miałbym wątpliwości, ale zwykła czarnuszka za parę złotków... i taka reklama ? :)
veritas est adaequatio intellectus et rei

Offline kaminskainen

  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 2654
Odp: Jedzenie lekarstwem na nowotwory?
« Odpowiedź #44 dnia: Marca 20, 2013, 18:05:56 »
Świetny składnik mieszanki przyprawowej do moich ulubionych ziemniaków z piekarnika. Czarnuszka oczywiście ;)
Różnice, głupcze!