Chyba nie istnieje żadna grupa ludzi, która byłaby 100% mięsożerna. Do tego zbliżali się dawni Eskimosi, którzy żyją nad morzem, ale bardzo daleko na północy, gdzieś koło Thule, gdzie prawie nie ma roślinności, kiedy jeszcze prawie nie docierał handel i nie było baz NATO. Jak fantastycznie bogata w jagody i grzyby potrafi być tundra pod koniec lata, to jakoś mało dociera do powszechnej świadomości.
Bzdurą jest, że w paleolicie ludzie jedli tylko mięso. Ludzie, jako zwierzęta wszystkożerne, jedli to, co im wpadło w łapki. Powszechny mógł być podział pracy taki, że mężczyźni gdzieś szli po posiłek, a kobiety i starsze dzieci się rozglądały za tym, co było pod ręką.
Wystarczy przejrzeć zapiski etnografów z terenów północnych, by sobie wyrobić opinię na temat jadłospisu tamtejszych mieszkańców.
Oczywiście, na dalekiej północy są inne potrzeby energetyczne, niż na równiku. Faktem naukowym jest to, że Eskimosi mają statystycznie większe wątroby, niż przeciętna ludzka. Jest to prawdopodobnie związane z trawieniem dużej ilości tłuszczu, ale równie dobrze, to może być przypadek ewolucji, coś jak nasze statystycznie jaśniejsze, niż u Eskimosów włosy i skóry.
Osobiście nie wierzę, by grupa krwi określała zdolności trawienne u człowieka.
***
Tak na marginesie - właśnie sobie uświadomiłam uroki terminologii: Optimus lubi pisać o diecie optymalnej, a Klara2 tu pisze o diecie zrównoważonej i wydaje mi się, że to nie są pojęcia równoważne ;-).
Pozdrowienia :-)