Osobno nie ma nic, ale może jest gdzieś we wstępniaku teoretycznym, ale ja zapomniałam, gdzie...
Szybki przegląd internetu zawiera teksty o autoimmunologii, czyli to oznacza, że medycyna nie ma zielonego pojęcia i leczenie jest objawowe tak na prawdę. Podobno zwykle zanika po roku od porodu.
Hortensja napisała mi na priv, że nie mieszka nad morzem.
Z jej opisu widać, że to jest nadczynność.
Moja rada na teraz to chyba tylko rzęsa, żeby jeszcze nie zaszkodzić dziecku, a wyregulować ogłupiałe hormony.
W zasadzie, to by się prosiła mieszanka chociażby ogórecznika (w końcu roślina tradycyjnie jadalna) i karbieńca do picia, chociażby w śladowych dawkach, by przyhamować tarczycę.
Warto spożywać soki lub dżemy z rokitnika. Objawowo, na uspokojenie serca melisa lub serdecznik - napar lub pół łyżeczki nalewki z głogu (może być apteczna) z jakimś sokiem, ale po karmieniu, by się zmetabolizowało przed następnym karmieniem.
By uchronić tarczycę przed zniszczeniem, pij zieloną herbatę, soki z czarnej porzeczki, napary z jej liści, napary z liści pokrzywy (pokrzywę możesz po prostu rzucać do zup), jeśli masz uczep, to też pij, on nie zaszkodzi dziecku.
Jak ten rok minie, to zrób poważny rachunek sumienia, jakie masz dodatkowe dolegliwości i to wszystko trzeba poleczyć też. Według informacji z internetu to rzadko występuje samotnie.
Pozdrowienia :-)