Nie praktykuja juz nawet starego zwyczaju oddalania sie od spoleczenstwa na stare lata, do lasu, gdzie w ascezie doskonala sie i czekaja na smierc.
A czy jesteś pewna, czy to był zwyczaj dobrowolnego doskonalenia się w oczekiwaniu na śmierć, czy to był wynik koszmarnej biedy, w miejscach, gdzi nie było miejsca dla słabych ludzi?
Oczywiście to mam na myśli pewien film japoński o człowieku wynoszącym swoją matkę w góry na śmierć, ponieważ właśnie został ojcem a w wiosce nie było miejsca dla większej ilości mieszkańców. O ile pamiętam, nikt im nie radził poświęcenia się doskonaleniu wewnętrznemu w oczekiwaniu na śmierć.
Czy buddyzm jest religią lepszą niż inne? Wcale tak nie uważam. Za ideologią potrafi stanąć polityka i władza, a wtedy jest już zupełnie inaczej.
W praktyce wystarczy popatrzeć na historię buddyzmu i krajów buddyjskich. Wojny religijne się zdarzały, kraje buddyjskie bywały agresorami, rządy krajów buddyjskich potrafiły traktować swoich obywateli źle. Ostatni, bardzo świeży przykład to historia wojny domowej na Sri Lance. Nie wiem, na ile Japonia jest buddyjska, ale przynajmniej buddyzm siedzi w każdym Japończyku. Niestety, historia II wojny światowej wskazuje na to, że u wielu japońskich buddystów posłuszeństwo i cele polityczne własnego kraju były wazniejsze, niż sumienie. Myślę to o zachowaniu się Japończyków w okupowanych krajach Azji.
Może teoria przeznaczenia pozwala unieszkodliwić sumienie - jeśli moim przeznaczeniem było go zabić, a jego przeznaczeniem było być przeze mnie zabitym, to gdzie jest miejsce na jakieś sumienie?
Z jednej wiec strony, zycie mnicha czy pustelnika, a z drugiej w ogromnej masie zwykli ludzie z rodzinami. Zadalam wiec sobie pytanie dlaczego oni w milionach akceptuja buddyjska tradycje i jest dla nich w niej miejsce mimo, ze wcale cale lata nie studiuja swietych ksiag.
Tak samo, jak w chrześcijaństwie - chrześcijanin nie musi być księdzem, zakonnikiem, a nawet teologiem.
W pewnym momencie pojawiło się pojęcie postu.
We współczesnym chrześcijaństwie katolickim post wcale nie polega na głodzeniu się. Chodzi o powstrzymanie się od pewnych potraw, a w poście ścisłym chodzi jeszcze o ograniczenie ilości spożywanych posiłków. Post nie dotyczy dzieci i osób chorych. Post nie jest zaleceniem zdrowotnym (nawet, jeśli rzeczywiście jest pożyteczny), post jest zaleceniem religijnym,
Chrześcijaństwo już dawno poradziło sobie ze zjawiskiem wyczynowych ascetów, którzy niby dla Boga powoli się zabijali, najlepiej na widoku publicznym, jako "święci mężowie". Teraz by to nazwano masochizmem lub anoreksją, ale kościół po jakimś czasie po prostu zakazał wyczynowej ascezy z paragrafu "nie zabijaj".
W tym roku zetknęłam się z wynikiem wyczynowego potraktowania ciała, jako pustego opakowania na tle buddyzmu Zen i Dharmy (czymkolwiek to jest) - a wynik był zdecydowanie niezdrowy dla tego ciała i smutny dla pozostawionej rodziny. Można stwierdzić, że neofityzm zwykle bywa niezdrowy.
Czy demonizuję buddyzm? Nie, ja absolutnie nie straszę - uczyć się warto, ale też warto zachować zdrowy rozsądek, aby nie pomylić samodoskonalenia się z chorą żądzą władzy (na przykład nad sobą), z masochizmem czy też inną formą zlasowanego rozumu. Czy tylko buddyzm może zlasować rozum? Oczywiście, że każda ideologia może zaszkodzić.
Warto zachować rozum.
Pozdrowienia :-)