Dzień dobry!
Mamusia moja ostatnimi czasy trochę zapadła w polineuropatię. Dostaje zastrzyki z dużą ilością witaminy B, ale skarży się na bóle stóp i kończyn, takie pieczenie wręcz, stała się nerwowa. Mam jakiś bagaż doświadczeń w zielarstwie, bo siedzimy w tym od dziecka, ale z tego typu problemem pokroju układu nerwowego jeszcze się nie spotkałem twarzą w twarz, więc mam pewne wahania.
Chcę spróbować na razie trzech rzeczy - olejku z korzeniem biedrzeńca i dwóch herbatek, które co prawda nie załatwią całego problemu, ale może trochę ją ustabilizują i uspokoją.
Jedna na dzień z brzozy, lawendy, korzeni mniszka, werbeny, fiołka, pokrzywy, babki lancetowatej, mięty i melisy... I nocny z lipy, chmielu (dlatego nocny, coby nie chodziła senna), dziurawca, melisy, rumianku, kozłka i werbeny. Zastanawiam się tylko nad proporcjami i ilościami, coby nie przedobrzyć. Tak zerkam na te ziółka też i mam lekkie wahania, czy oby na pewno poszczególne składniki się nie gryzą, ale nie widzę tu niczego morderczego. Zanim jej podam cokolwiek, to chcę przejść milion weryfikacji. Może zapomniałem o jakimś zbawiennym składniku? Albo któryś jest kompletnie zbędny?
Liczę na jakąś poradę i parę cyferek w kwestii ilości poszczególnych składników.
Pozdrawiam serdecznie.