U mnie wygląda to tak:
- w oknach i wokół domu, w ogrodzie mam dużo roślin z dużą ilością olejków eterycznych: anginka, inne odmiany pelargonii, gdzie tylko pojawi się wolne miejsce - sadzę miętę, kocimiętkę, rozmaryn, paczulę. Wybór ziół, których nie lubią owady jest naprawdę imponujący; pomyślałam, ze dobrym pomysłem jest stworzenie wokół domu bariery, przez którą będzie ciężko przebić się kleszczom i komarom;
- kocham olejki eteryczne na sobie - używam ich do szamponów, kremów, balsamów, maści;
- do sprzątania domu również używam olejków;
- mieszkam w starej leśniczówce, przy lesie z jednej strony, z pozostałych - łąki;
- mieszkam z kilkunastoma kotami, które od kwietnia do października całymi dniami biegają wokół domu;
- od kilku lat nie kupuję gotowych preparatów u weterynarza, nie używam też żadnej dodatkowej ochrony;
- przez cały okres letni wyciągam (łącznie ze wszystkich kotów) 3-5 kleszczy, sama złapałam w swoim życiu 1 (jednego) kleszcza;
- wiem, że kleszcze są w okolicy, bo kot sąsiadów je nosi.
Podsumowując: pokochałam zioła i olejki eteryczne. Efekt odkleszczowy jest efektem ubocznym ("samo się"). Przy czym nie chodzi o znalezienie jednego olejku, którego nie lubią owady (moim zdaniem taki nie istnieje), a ogólne rozkochanie się w różnorodności tychże olejków i roślin i noszenie ich "we krwi".
Może komuś przydadzą się te uwagi.
Ważne: nigdy nie "psikam" ani siebie, ani zwierząt olejkami.