Ponieważ mój komputer się źle dogaduje z systemem Manuala zielarskiego jako anonim, to swój komentarz wpiszę tutaj:
Warzuchę lekarską na dziko dość trudno znaleźć. Przynajmniej ja nad Zatoką Gdańską nie widziałam. Ale za to na wybrzeżach Danii jest jej mnóstwo - rośnie na gliniastych skarpach nad morzem. Można ją kisić, jak kapustę i przechowywać w takiej formie przez zimę. Można było ją mieszać z jagodami lub surowym mięsem i tak przechowywać.
Jej wartość dawniej była ogromna szczególnie dla ludzi mniej lub bardziej dobrowolnie zimujących w Arktyce, na przykład na Svaldbardzie. Jesli się udało jej dość nazbierać, to przeżywali, jeśli nie, to nie mieli za dużo szans, nawet, jeśli formalnie nie głodowali, bo mieli zapasy mięsa i mąki - zabijał ich szkorbut, czyli brak witaminy C.
Pozdrowienia :-)