Daleko mi do złośliwości, bo naturę mam spokojną i dążącą do zgody, ale mogę odpisać na taki post bez emocji.
Równie dobrze jak zlasowany mózg niby mają trawo- i owocożercy, tak samo może być z mózgiem świniojadów i innych zwłok. Piszę tak specjalnie, w tonie poprzedniej wiadomości. Jak się żre świnię, to się anektuje jej cechy, nie tylko fizycznie się do niej upodabnia. Większość mięsożerców żre świnię regularnie i co za społeczeństwo mamy? Albo kurczaki, na dodatek tuczone mutanty (to bardziej młodzież woli, bo mc donald, itp.)... i co mamy? Wyrośnięte otłuszczone mutanty z ptasim móżdżkiem, na dodatek jeszcze niedorozwiniętym, przekrzywiającymi głowę (jak kura) z w niezrozumieniu, jak się do nich mówi oczywiste prawdy życia.
A blachary już mają "zrytą banię", dlatego używają to wszystko co używają. Tym samym jeszcze bardziej się zakopują w mogile.
Nie wiem jak można jeść "trawę" i owoce w nadmiarze...
Teraz zupełnie moje zdanie - jedzenie trawy/warzyw/ziół/owoców czyni człowieka samowystarczalnym i niezależnym. Powoduje rozwój takich zdolności jak kreatywność/twórczość, większą otwartość na różnego rodzaju zdobywanie wiedzy, większą żywotność organizmu. Bo jak można wkładając w siebie zabite ciało zwierzęcia powodować wzrost sił życiowych i kreatywność w myśleniu, przyspieszanie pracy mózgu, jasność myśli. Potocznie mówiąc trzeba się położyć, poklepać po "badziuchu" i trawić kilka godzin... przyswajając również wodę z pamięcią/informacją niesioną z mięsa (zabitego wcześniej zwierzęcia) Gumppku... temat ten Cię przecież interesuje, więc warto zrobić krok dalej w wyciąganiu wniosków. Ponadto mięso zamienia się w naszej kuchni w smażone kotlety, grille, mączne sosy, itp.
Ale - kto chce - ten niech je.
Kiedyś jadłam i też byłam zadowolona, ale nie zdrowa.