Tak do końca nie wiem czy miałam te wrzody czy nie. Tu trzeba być zdrowym i silnym psychicznie żeby się leczyć. Za każdym razem kierują do lekarza pierwszego kontaktu, lekarze się tak często zmieniają, że szczęściem jest dwa razy trafić na tego samego. Tak więc każdemu trzeba opowiadać od nowa co boli, z czym się przychodzi, często trudno się z takim porozumieć, bo przeważnie to obcokrajowiec słabo znający język, posłucha, pokiwa głową i każe łykać alvedon ( polski apap) i przyjść za jakiś czas jeżeli po tym nie przejdzie. Za jakiś czas znów inny lekarz, a sposób leczenia ten sam i cała historia od nowa. Gdy jest poważny atak wzywa się ambulans, zabierają do dyżurnego szpitala, robią podstawowe badaniaEKG, krew i odsyłają do domu ze zleceniem dalszego leczenia w swojej przychodni. Wydaje się, że to rutyna, najlepsza terapia to spychoterapia, alvedon i niech się inni martwią.
Proszę, nie myślce, że się skarżę, ja się przyzwyczaiłam radzić sobie sama i dobrze mi z tym, ale czasami z zazdrością czytam jak łatwo w Polsce o wszelkie badania. Wszystkie Wasze porady czytam z wielką uwagą i jestem Wam za nie wdzięczna. Zanim cokolwiek zrobię, a nie będę pewna czy dobrze, będę pytać.
Mam nadzieję, że inni również skorzystają z tych cennych informacji.