Odświeżam wątek, bo znów wisi nad nami zagrożenie nuklearne (też jestem z pokolenia "czarnobylowego" - chodziłam wtedy do podstawówki i piliśmy płyn Lugola, ale podobno podano go z opóźnieniem). Czy w związku z tym kupujecie jod i jeśli tak, to w jakiej formie? A może jednak są to płonne obawy i na razie nie ma sensu go kupować?
Przy okazji, wynik TSH zawsze mam w normie, ale w opisie USG tarczycy mam:
W obrębie lewego płata kilka drobnych, dość dobrze odgraniczonych, hipoechogenicznych guzków o śr. do 3mm.
Poza tym wszystko prawidłowo. Tarczyca nie jest powiększona. Rodzinna na skierowaniu do kardiologa napisała m.in. "wole wieloguzkowe, nietoksyczne" cokolwiek to znaczy. Nie rozumiem skąd jakieś wole, skoro w opisie USG tarczycy nic o nich nie ma? Sama też nie widzę żadnych woli u siebie. Szyję mam długą i chudą, nie mam też podwójnego podbródka, a nic, co mogłoby przypominać jakiekolwiek wole. Jedyne co tam wystaje, to grdyka, ale to przecież chrząstka, jest twarda i każdy ją ma.
Nie wiem czy w takim przypadku jod jest w ogóle dla mnie wskazany, czy wprost przeciwnie? Zazwyczaj jak próbowałam go brać z powodu senności i braku energii, to mi szkodził. Tak samo jak byłam kiedyś nad morzem, to skutki były tylko negatywne. Jak wy to widzicie?