Chyba, że wątek startowy, bo ja jestem samozwańczym apiterapeutą i pacjentem w jednym
W leczeniu jadem pszczelim trzeba być bardzo uważnym, bo choć silne uczulenia są dość rzadkie, to jednak bardzo niebezpieczne. Dlatego nikogo nie zachęcam do takiej terapii. No i zawsze bardzo szkoda mi pszczół.
U mnie w rodzinie są spore tradycje pszczelarskie, właściwie z pokolenia na pokolenie.
Stąd nigdy nie bałam się pszczół i byłam w dzieciństwie czasem żądlona (przy wybieraniu miodu, etc).
Czasem słyszało się, że stryj czy dziadek z powodu jakiś dolegliwości "przykłada" sobie pszczoły.
Potem widziałam, jak moja mama zdecydowała się serię użądleń przez 2 miesiące - z powodu bólów z rodzaju reumatycznych. Według niej była zauważalna poprawa.
Jesienią porządnie dokuczały mi bóle stawowo-mięśniowe (zdiagnozowana borelioza). Przyłożyłam 40 pszczół: dwa razy w tygodniu po 1-2 jednorazowo, w boczne części uda (czyli jednorazowo 2-4 pszczół). U mnie z pewnością była znaczna poprawa. Teraz robię drugą -dłuższą serię. U mnie w ogóle jest znaczna poprawa stanu zdrowia, nie wiem, czy tylko z powodu leczenia jadem. Pewnie zioła, choć brane nieregularnie też mają swoje zasługi:)
Dla zainteresowanych polecam artykuł Buhnera o leczeniu jadem. No i na koniec jeszcze tylko ponowne ostrzeżenie, jeśli ktoś chciałby się w ten sposób leczyć, niech robi to u specjalistów, gdzie ewentualna terapia rozpoczyna się porządnym wywiadem i badaniem IgE na jad pszczeli.
Pozdrawiam serdecznie,
Emilia