Wszystkich zawsze w zdziwienie wprawia że ja ostrzę osełką noże kuchenne...
Może to nie jest typowe, ale działa 
Pamiętam jak mój Tata ostrzył noże osełką. Zawsze zbiegały się wszystkie koty, które były w domu. Do kuchni przychodziły psy. Bo wiadomo było, ze jak osełka idzie w ruch to będzie krojone pyszne jedzenie: słonina, boczek :-)
A ja lubię obserwować jak owieczki reagują, gdy wyjmuję kosę i biorę osełkę. Robię to ostrożnie i nigdy się nic nie zdarzyło złego. Kieruję się do miejsca, gdzie ma być koszone, one idą za mną, pobekują, meczą. Wiedzą, że to dla nich.
W okresie maja i początków czerwca, gdy słowiki nad rzeką śpiewają, zdecydowanie głośniej gdy słyszą charakterystyczne" szuuuuuu", "szuuuuu" kosą. Piękne wspomnienia.
A najgorzej, gdy kosa trafi na kamień czy w kretowisko. Nie ma bata, znowu trzeba ostrzyć. Czasem jest to wkurzające, bo ileś razy w ciągu godziny.