Coś mi nie trybi w tym obiegu leptyny. Byłoby tak, jak piszesz, Bogdanie, gyby Il 6 była podobna do neuropeptydu Y, czyli neurohormonu produkowanego przez podwzgórze.
Cyt z wiki: (...)" Po związaniu leptyny z receptorami w podwzgórzu, neurony przestają wytwarzać neurotransmiter -
neuropeptyd Y, który jest stymulatorem apetytu. W ten sposób hormon ten (czyli leptyna *dopisek mój) zmniejsza apetyt oraz pobudza układ sympatyczny. Zaburzenia wytwarzania tego hormonu (leptyny) bądź niewrażliwość receptorów dla tego hormonu prowadzi często do nadwagi i otyłości".
W skrócie - leptyna hamuje apetyt Leptyna dodatkowa (obca), dodatkowo hamuje apetyt.
Wysoki poziom neuropeptydu Y symuluje zapotrzebowanie na energię i wzmaga apetyt.
Jeżeli neuropeptyd Y jest egzogenny (obcy, lub własny, ale oszukany, bo tylko podobny do prawdziwego), to mamy kłopot. W Twojej koncepcji tym egzogennym neuropeptydem byłaby Il 6, tak?
W takim razie tkanka tłuszczowa produkuje duuuużo leptyny, żeby zablokować w końcu podwzgórze, żeby przestało produkować neuropeptyd Y, a pewnie
przy okazji zaburza prawidłowy poziom hormonów płciowych, bo: cyt. "Wpływa na poziom LH, FSH, PRL, GH. Reguluje proces steroidogenezy w gonadach. Jej poziom jest wyższy u samic niż u samców. W fazie pęcherzykowej jej stężenie we krwi jest proporcjonalne do stężenia estradiolu".
Nie wiem czy to w czymś nam pomoże, ale kto wie?
Ja osobiście doświadczyłam niedawno takiego puchnięcia jak Renia opisuje - wiązałam to z okresem okołoklimakteryjnym. Nie miałam na to kompletnie wpływu, mogłam tylko wyciągać coraz większe ubrania. Doszłam już do spodni ciążowych
Na razie cofnęło się niewiele i pewnie się już nie cofnie, ale też nie mam pewności. Odczucie miałam takie, że mi puchnie tkanka tłuszczowa i nie można się tej wody w łatwy sposób pozbyć. Cofnęło się samo wraz z chwilowym powrotem działalności hormonów płciowych, no ale kiedyś przestaną pracować i nie bardzo mi się uśmiecha znowu oglądanie siebie w postaci kolubryny.