To nie jest tak proste. Przede wszystkim mężczyźni są inni niż kobiety. Dalej, po meno- lub andropauzie znów dużo się zmienia.
Normalnie u młodych ludzi manewrowanie fitohormonami nie daje raczej efektów, ponieważ produkcja własnych hormonów przeważa. Gdyby u osobników w wieku rozrodczym byle co powodowało zachwianie gospodarki hormonalnej, to byłoby groźne dla przyszłości gatunku. Ewolucja by takie zjawisko odprowadziłą w niepamięć.
Jednak w okolicy na przykład początku menopauzy u kobiet byle herbatka z koniczyny spowoduje fale gorąca.
Prawdą jest, ze fitoestrogeny blokują estrogeny endogenne i wiele sztucznych ksenoestrogenów, z których wiele ma udowodnione działanie zakłócające gospodarkę hormonalną i jest na czele list substancji rakotwórczych. Prawdą jest, że fitosterole mogą być surowcem do produkcji własnych hormonów płciowych. Niestety, samo dostarczenie fitosteroli czy fitoestrogenów wcale nie musi mieć jakikolwiek wpływ. Po pierwsze muszą się przyswoić, a nie strawić do pojedynczych aminokwasów czy cukrów.
U mężczyzn przyblokowanie estrogenów wcale niekoniecznie jest związane z rosnącą produkcją testosteronu.
Najprostsze byłoby, abyś sobie łyknął ten suplement i zobacz, co się stanie. Pewnie nic, bo dawka jest mała, a są inne zioła bardziej "męskie", na przykład buzdyganek. A już inni przypomnieli o blokowaniu alfa-reduktazy. No i ruch i wysiłek fizyczny.
Pozdrowienia :-)