W sumie nie mogę się nadziwić argumentom we wspomnianym blogu.
Oczywiście, że ludzie na "wolnych konopiach" wypisują bzdury. Pewnie podobne bzdury by się znalazło na stronach ludzi domagających się na przykład całkowitego zniesienia zakazu zabawy z narkotykami lu sprzedaży papierosów przedszkolakom (bo i tak ktoś im kupi).
Ale argument, że "nie ma dowodów" jest bzdurny. Wystarczy dowodów poszukać. A nawet, jeśli dowodem miałaby być TYLKO poprawa jakości resztek życia, to jest to dowód absolutnie wystarczający dla chorych ludzi.
Przecież medycyna spokojnie używa inne narkotyki i nikt się nie oburza tym, że na receptę można dostać morfinę, która przecież NIE LECZY, tylko właśnie poprawia jakość życia.
Bardzo mi się podobało stwierdzenie, że nie ma dowodów, że olej z konopii poprawia stan ludzi z demencją. A ja mam dowody, że Aricept NIE poprawia stanu ludzi z demencją. I co z tego wynika?
Dość anonimowy autor wszedł nawet w zakres filozofii przyrody, typu na co roślinie substancje lecznicze, no bo nie po to, aby ludzie byli zdrowsi, bo przecież roslina to mieszanka przypadkowych substancji o nieraz przeciwstawnym działaniu, które nie są robione po to, aby leczyć. W domyśle jest, że tylko substancje zrobione przez tzw. naukę będą lecznicze - "Żadne zioło nie leczy raka, nawet jeśli jakieś rośliny dostarczyły silnych antyrakowych leków."
Po takim stwierdzeniu w sumie należy pochylić się z litością nad długością artykułu, który może dowodzi bredni wypisywanych przez konopnych aktywistów, ale nie odnosi się do merytorycznej strony dyskusji w inny sposób, niż "brak dowodów". Niech chociaż działała placebo - to już będzie wtedy statystycznie 14% wyleczonych, nawet, jeśli to będzie "samoistna remisja opisywana przecież w literaturze".
W końcu mówimy o leczeniu chorych, a nie o doktoratach.
***
Nie byłoby w sumie tego problemu, gdyby nie to, że obecnie lekarze mają mniej wolności w wyborze dostępnych metod leczenia, niż 100 lat temu. Teraz śmiejemy się z puszczania krwi, przeraża nas lobotomia, ale czy tak na prawdę daleko jesteśmy od tych pomysłów? Teraz urzędnicy decydują co lekarzowi wolno, niezależnie od refundacji, a co nie, mimo, że to lekarz ma wykształcenie, obowiązek ciągłego dokształcania i odpowiedzialność moralną, a nieraz i karną.
Pozdrowienia :-)