Ja znam człowieka, który miał cztery lata temu raka pęcherza. Pęcherz był cały zajęty, do usunięcia. Wyznaczony termin operacji, chemii. Z powodów wyżej wymienionych nie poddał się leczeniu oficjalnemu w wyznaczonym terminie - zdecydował się na kurację dr Budwig. Przeprowadził ją rygorystycznie tak jak ona zalecała. Do lekarzy zgłosił się po 3 miesiącach. Już nie było czego operować. Facet chodzi do dzisiaj ze swoim pęcherzem i ma się dobrze. Obserwuję temat, bo w najbliższej rodzinie 3 osoby mi na to zeszły, żadna nie przeżyła nawet roku. Wszystkie poszły w trakcie kuracji. Dlatego uważam, że matka Neona Robertsa swoją rację ma i niekoniecznie z dzieciakiem stoją na przegranej pozycji. To leczenie olejem konopnym miałoby sens - w tym oleju są wszystkie nienasycone kwasy tłuszczowe omega-3, 6, GLA w bardzo dobrych proporcjach. To są składniki niezbędne do budowy i prawidłowego funkcjonowania tkanki nerwowej. Jeżeli leczenie się ogranicza do faszerowania ludzi substancjami obcymi dla ich organizmów, a zapomina o fizjologii organizmu, o jego potrzebach, to jak ten organizm ma wyjść z kryzysu, jeśli jest jeszcze dodatkowo truty?. Terapia Budwig tych minusów nie miała. Do tej pory krytyki na ten temat nie słychać. Co najwyżej powątpiewanie. A teorii Warburga sprzed 70 lat jakoś nikt nie ma ochoty sprawdzać, skończyło się tylko na Noblu.