Horror i przerażenie. Każdego dnia mamy o 4 minuty mniej słońca. Tydzień - pól godziny nocy wiecej. Praca od 10 do 18 zabiera mi prawie cała jasność dnia. Co robić, by nie popaść w jesienne przygnebienie, nim liście spadną z drzew? Wiadomo: ruch.
Nie tak dawno odkryłam bieganie. Po kilku miesiącach prób wiem na bank : chcę biegać. Idzie mi marnie, szybciej chodzę, niż biegam. Widzę jednak wyraźnie, że bieg to mój ideał ruchu. Nie da się ciała podczas ruchu oszukać - pracuje całe, całkiem innym trybem. Istnieje szansa, że ta pierwotna czynność usprawni, uleczy wszelkie wady postawy i niedobre przyzwyczajenia ruchowe. Poza tym serce kocha bieg.
Jak biegać, by nie zrobic sobie kuku? Jak zacząć? Jakim tempem? Gdzie szukać wsparcia, kiedy diabelek w głowie podpowiada "opuść trening"?
Początkujący biegacz ma tysiące pytań. Fajnie by było, gdyby mógł zadawać je w gronie przyjaciół zielarzy. Załóżmy zielarski klub biegacza. Co wy na to?