Glistnika z czerwcowych zbiorów suszyłem i w marcu był skuteczny. Podejrzewam, że "mleczko" glistnikowe podobnie zachowuje się podczas suszenia jak "mleczko" kuzyna glistnika, czyli maku i nie traci właściwości przez długi czas. Mam na myśli owiane złą sławą opium.
Teraz też suszę glistnika w przewiewnym pomieszczeniu. No i oczywiście w sklepach zielarskich można zakupić suszone ziele. Czyli jednak suszyć.
PS. Dodam, że glistnika stosuję, bo mam łagodną postać nowotworu i wytoczyłem walkę dziadowi

Ale ostrzegam przed nadmiernym "spożyciem", bo można "odlecieć". Co mi się zdarzyło przedwczoraj. Było to całkiem ciekawe doświadczenie - dziwię się, że to zioło nie jest popularne wśród amatorów "duchowych lotów" i "psychodelii". Wydaje mi się, że psychoaktywność glistnika wręcz uzdrowiłaby niejedną narkomańską duszę. Ale może tylko mi się wydaje... Ja miałem ciekawe, retrospektywne odczucia i jaskrawo wyszły na wierzch błędy. Więc raczej nie jest to środek typowo "relaksacyjny".
PS2. Oczywiście jeśli przesadziłem z psychoaktywnym opisem, to proszę wymoderować.