To rzeczywiście poszłam na nowszy komputer i plik się otworzył.
A zawartość - no, cóż - jestem mlekopijem i nie mam zamiaru z tego zrezygnować. Tuńczyki omijam dużym łukiem z powodów ideologicznych, ponieważ są zagrożone przełowieniem, a metody połowów są bardzo mało selektywne. Tak samo zresztą traktuję bałtycie dorsze o rozmiarze śledzia - różnica jest taka, że wtedy mogę coś sprzedawcy głośno burknąć, że sprzedaż tak podwymiarowych ryb to kryminał.
Ciekawym stwierdzeniem jest, że zasoby enzymów produkowanych przez organizm są ograniczone. Zawsze mi się wydawało, że produkujemy je do końca życia, a nawet i po śmierci, kiedy tkanki już się rozpadają.
Podoba mi się stwierdzenie, aby nie tylko nie gadać przy jedzeniu, ale nawet jeść w samotności.
No, nie wiem... Chyba ta książka nie będzie moim pierwszym priorytetem do czytania, ale ją na dysk wrzuciłam.
Pozdrowienia :-)