Powiedz mi, a zapomnę,
pokaż, a zapamiętam,
pozwól wziąć udział, a zrozumiem”
Konfucjusz
Nic tak nie ubogaca wypowiedzi jak mądre cytaty.
Tak mawiała moja już śp. polonistka z technikum i wymagała od swoich uczni znajomości wieluuu... Inaczej nie było co odpowiadać "przy tablicy".
Faktycznie słowa Konfucjusza przytoczone przez
Yara dają do myślenia, bo jasno pokazują proces teoria-praktyka.
Mnie jednocześnie uczą pokory, bo pokazują jak na dłoni moje ograniczenie wynikające z pobieżnego lizania teorii, w tym wypadku zielarstwa i fitoterapii.
Nieco inaczej, bo korzystniej przedstawia się sprawa w przypadku teorii potwierdzonej praktyką, bądź też samą potwierdzoną pozytywnymi efektami autorską praktyką.
Patrząc na sprawę medycyny w ogólnym stosowaniu widzę, że nie ma jak do teraz jedynej, uniwersalnej metody leczniczej. Całość powinna funkcjonować na zasadzie wzajemnej harmonii i uzupełniania się.
Trudno sobie wyobrazić by np. wypadnięty dysk dało się ziołami wstawić na swoje miejsce, albo to samo w odniesieniu do zwichniętego stawu. Z całą pewnością ziołami da się zredukować ból, przyspieszyć proces gojenia.
Podobnych przykładów można by mnożyć, wszystko to kwestia wiedzy i praktyki.
I tak per analogia odnośnie NGM, 800 lat temu św. Hildegarda z Bingen też wiedziała zadziwiająco dużo o raku. O jego powstawaniu, zapobieganiu i leczeniu.
Jej wiedza potwierdziła się w naszych czasach, kiedy to w latach 60-tych przyznano Nobla za to właśnie odkrycie.
Potrafiła go też leczyć.
Nasz Gospodarz wiele pisze o antyrakowych działaniach wielu roślin. Niektóre z tych roślin, jak np. rzęsę wodną wykorzystywała św. Hildegarda.
O oddziaływaniu stresogennych czynników na organizm i wywoływane tą drogą schorzeń w tym i raka również pisała, o czym można się bez problemów przekonać biorąc do ręki niektóre ze współczesnych opracowań na temat jej medycyny.
Wcale się też nie upieram, że do podobnych wniosków dochodzili inni medycy we wcześniejszych czasach, w innych cywilizacjach czy kulturach.
Tak więc
Yar, pomału, z mozołem dochodzę do sedna mojego jak zwykle rozwlekłego jak gacie i nudnego jak flaki wywodu:
Osobiście przyjmuję do wiadomości dokonania dr Hammera, nie neguję skuteczności metod, bo ich skuteczność lepiej niż co innego je zweryfikuje efekt końcowy, chociażby w myśl przysłowia, które głosi "Prawda obroni się sama".
Mam natomiast pewne osobiste, co pragnę podkreślić i oparte jedynie na lekturze tego co na temat NGM napisano zastrzeżenia .
Po pierwsze primo
Wpływu stresu na zdrowie dr Hammer z pewnością pierwszy nie odkrył.
Po drugie primo
Jakiś dziwny niepokój wywołuje we mnie i budzi sk
ojarzenie chociażby ze stylem działania Amwaya podejście do rozpowszechniania tejże wiedzy.
Po trzecie primo
Uważam, że owszem taki styl może zyskiwać zwolenników na zasadzie zachwytu neofitów nowej religii, ale też może zniechęcać ludzi o nieco innych poglądach.
Po czwarte primo
Każdy ma wolną, nieprzymuszoną wolę w decydowaniu o sobie, a co za tym idzie o wyborze metody leczenia własnego organizmu - ciała i również ducha, którego braku istnienia jakoś nie mogą udowodnić najbardziej zagorzali materialiści
.
Po piąte primo
Przed zwolennikami NGM mym skromnym i nic nie znaczącym zdaniem, długa niestety droga w propagowaniu jej zasad i praw ale i też samych metodach jej upowszechaniania i
STOSOWANIA.
Koniec. The end. Fertig. Kaniec. de Fine. Fajrant