Ja jestem wyczulony na teoretyczny i filozoficzny wydźwięk głoszonych "prawd i poglądów" - więc wysoce mnie drażnią sformułowania typu, że dr Hamer "odkrył Prawa Przyrody" - to od razu budzi nieufność, zbyt mocno kojarzy się z językiem kramarskim, pardon Marketingowym
On co najwyżej wysunął pewne teorie - i to prawdopodobnie dosyć chwiejnie ugruntowane w twardych faktach, w obserwacji i badaniach. Być może, jest to nawet mocno prawdopodobne, odkrył czy "wyczuł" intuicją coś ważnego i prawdziwego, ale stąd do uznania prawdziwości danego odkrycia i jego metodycznego zastosowania wiedzie długa droga. Być może w czterogodzinnym filmie znalazłbym coś, co by mnie przekonało do sprawy (na pewno do pewnych jej aspektów), ale nie jestem obecnie w stanie poświęcić kilku dni na oglądanie filmu - sytuację zdrowotną w rodzinie opanowujemy skutecznie innymi środkami, np. wczoraj córka miała wirusówkę i
bardzo jej pomogło zapijanie naparu z korzenia arcydzięgla - aż pod wieczór sama z własnej woli to popijała (z termosu), choć smak określała jako "ohydny"
Klasycznym, mądrym lekarzom są znane bardzo poważne i wręcz zadziwiające stany "fizyczne i mentalne" ewidentnie wynikające z czynnika psychosomatycznego, z odrzucania przez
człowieka jako całość (głupio napisać "organizm") jego obecnego położenia, będące wynikiem niezgody
człowieka jako całości (to sformułowanie faktycznie się tu narzuca i daje do myślenia) na tkwienie w obecnej sytuacji, w jaką sam się wmanewrował lub w jakiej postawił go świat. Wiemy o kobietach, wdowach wojennych, które po prostu odmówiły oglądania świata - w Kambodży, później w Bośni. Badania mówią, że powinny widzieć, wszystko jest OK - a one autentycznie nie widzą. Zatem też określa się to jako "odmowę oglądania świata".
Dwa innego rodzaju przypadki z miasta Wrocławia.
1) Kobieta, technik dentystyczny, żyjąca z inteligentnym skądinąd mężczyzną - ale niestety alkoholikiem; kobieta zatem, której życie było drogą przez mękę - po prostu skasowała sobie z umysłu swoje życie, pamięć, tożsamość... Nic nie zostało. Znajoma psycholożka miała okazję się z nią zetknąć. To się stało pewnego ranka - obudziła się po prostu już poza swoim męczącym życiem - człowiek niczyj, bez związku ze światem, bez pamięci.
2) Studentka medycyny, dawne czasy, żona ją znała osobiście. Ewidentnie nieszczęśliwa w związku z solidnym, pilnym nudziarzem bez większego polotu (nie krzywdząc nikogo - tak go należy określić, z tego co mi opowiadano). Straciła, o ile pamiętam, władzę w którejś ręce, przyczyny oczywiście nieznane. Następnie doszło parę innych objawów a w końcu - ślepota! Wszystko ustąpiło jak ręką odjął, gdy... uciekła do USA. Dopiero taki radykalny manewr pozwolił jej na przecięcie sznurów, które ją tak krępowały w czymś, w co sama się wpakowała, co nazywała swoim życiem i w czym cierpiała katusze.
Nauka zna takie przypadki - sam fakt, że ja, nie mając w rodzinie naukowców i badaczy, mam na podorędziu dwa przykłady, swoje mówi. Nauka nie zna jednak klucza, nie umie ich obsłużyć, pomóc tym nieszczęśnikom. Być może dr Hamer pomógł wielu z nich. Być może wiele przypadków nowotworów ma podobne podłoże. Ba! prawdopodobnie
po części każdy nowotwór. No właśnie - może i Hamer znalazł sposoby, by się do chorób od tej strony dobierać. Ja byłbym skłonny uważać, że choroba jest złożonym zjawiskiem, że rola tego, co nazywamy patogenami w ewolucji jest nietuzinkowa i być może nawet kluczowa itd. Tzn. że Hamer faktycznie ma rację mówiąc o tym drugim, głębokim aspekcie choroby - ale nie ma racji sprowadzając do niego chorobę w całości.
Nie mówię tego na podstawie gruntownego przestudiowania metod i teoryj tego człowieka - tylko na podstawie wiedzy o tym, co można by nazwać
strukturą i formą tego, co zwiemy wiedzą - jak i na podstawie po prostu obecnej i solidnej wiedzy o świecie.
Tym co musi mnie zniechęcać jest to, co wspomniałem na początku - nie chciałbym, by ktoś z Was nagle przyjął bezkrytycznie ten język
- oraz rodzaj, być może nieuniknionego, "sekciarstwa".
"Sekciarstwo" nie jest zresztą jednoznacznie negatywną cechą - mnie można nazwać "sekciarzem" bo interesuję się "katakumbową", autentycznie stanowiącą rodzaj podziemia kulturowego, muzyką współczesną; mam też wśród znajomych autentycznych, religijnych sekciarzy - akurat chrześcijańskich