Właśnie kupiłem w dekatlonie swoje pierwsze biegówki, przesmarowałem w intersporcie - są gotowe.
Kolega mi powiedział, że skoro potrafię jeździć na łyżwach, to na biegówkach od razu pojadę. Mam nadzieję, że już w ten weekend.
Szczególnie podoba mi się to, że mogę sobie pobiegać gdziekolwiek - nie jestem skazany na zatłoczone stoki, karnety itd. Mogę sobie po prostu urządzać wycieczki narciarskie "w plener", takie wstępnie omapowane ale bardziej "na orientację".
No to mam w końcu swój sport zimowy.
Dodam tylko, że łowienie ryb to niekoniecznie ciche siedzenie z patykiem i patrzenie w spławik (choć zasiadka ma swój urok).
Dla mnie - to przede wszystkim kilometry wędrówek z wędką muchową i/lub spinningową, wielogodzinne brodzenie w górskiej rzece lub morzu (lub Zalewie Szczecińskim - bardzo lubię).
Takie łowienie w morzu na muchę bardziej przypomina windsurfing połączony z puszczaniem latawca, niż powszechne wyobrażenie wędkarstwa "emeryckiego". Przy porządnym wietrze to prawdziwy sport ekstremalny. Jak jeszcze na muchę weźmie parokilowa troć lub szczupak, to jest jazda. Sam jeszcze takiej nie zaznałem
