Tak, mówił mi pewien ex-rybak że sandacza można jeść niemal na surowo, tak jest znakomitą rybą (
niemal - bo trzeba rozdrobnić, doprawić - bez tego jednak się za bardzo nie da

A mówił to w kontekście ryb łososiowatych i lipienia, które słyną z takiego zastosowania.
Przy tym liepienia mają szansę skosztować praktycznie wyłącznie wędkarze muchowi i ich rodziny. Sam nie jadłem od dwóch lat, bo raz że szkoda tej ginącej ryby, a dwa - nie chciało mi się za nimi uganiać, skupiam się raczej na morskiej troci... (Kto by pomyślał - można ją łowić na płyciznach, z plaży - przez znaczną część roku, nie licząc lata choć też nie do końca

Wątróbka świetna także ze szczupaka, jak złowiłem takiego 110 cm to mieliśmy wręcz wątrobę a nie wątróbkę, o smaku delikatesowym i unikalnym. Jest to całkiem inne od wątróbek drobiowych czy podobnych.
Z miętusowymi miałem złe doświadczenia, bo dostałem kiedyś kilka miętusów z Zalweu Szczecińskiego, swoją drogą kapitalnego akwenu... Wątroby były dziwnie rozdęte, ale postanowiłem je usmażyć. Najpierw wytopiła się z nich pełna patelnia tłuszczu, a potem złowiesczy smród rozniósł się po całym mieszkaniu...
Ale same miętusy były dobre

Wracając jeszcze do łososia - faktycznie warto brać z pewnego źródła, ten opisany jako "bałtycki" na pewno nie będzie z hodowli, a pewnie będzie trocią - tym lepiej

Węgorz też nigdy nie będzie z hodowli. Problemem są jakieś badziewne węgorze z Chin (info od rybaków)...
Wracając do siei - zwykle kupi się wędzoną, ale widywałem i świeżą!! Niestety za świeżo nie wyglądała, więc nie kupowałem.
Ale jeśli ktoś kupi świeżą od jeziorowych rybaków z Wigier czy Szurpiłów - albo z Zatoki Gdańskiej... To będzie miał Kulinarną Rybę Życia - mówię Wam.