Uczep też bardzo cenimy, tym bardziej że nie jest łatwo go nazbierać - to raczej pojedyncze, rachityczne roślinki, nie tworzące jakichś wielkich skupisk jak wrotycz czy nawłoć.
Wczoraj znakomicie i szybko jak rzadko kiedy zadziałała kąpiel w składzie: przetacznik leśny, skrzyp, korzeń pokrzywy, lukrecja. Przy czym skrzyp i pokrzywa (po dobrej garści) gotowały się przez ponad 10 minut, pod koniec na 3-4 minuty wrzuciłem garstkę lukrecji, a na koniec wsypałem dużą szklankę suszu przetacznika i już tego nie gotowałem (czyli z niego był już mocny napar, a nie odwar). Miałem nadzieję na spektakularny efekt, bo przetacznik to skórna klasyka i poza tym był użyty pierwszy raz. Moja tabelka kąpieli zestawiająca podstawowe informacje może już zacząć sugerować kilka chwiejnych prawidłowości - w tym i taką, że szczególnie dobry efekt daje pierwsze użycie "mocnej" rośliny, takiej jak wrotycz. Ale też niekoniecznie zawsze. Cóż, po kolejnych 20 wpisach może będzie nieco więcej pewności - w każdym razie "dziennik kąpielowy" prowadzić trzeba
W kolejnej kąpieli połączę sprawdzoną już wykę z owsem i pokrzywą. Potem może mocną kąpiel z uczepu z dodatkiem skrzypu i lukrecji. Potem dla odmiany kwiatostan lipy z nagietkiem i... może przytulią? Grunt to kombinować, krzyżować, szukać nowych roślin (bardzo dobrze sprawdza się rdest ptasi jako domieszka, lukrecję daję praktycznie prawie zawsze - to nasze własne wynalazki, nie czytałem o kąpielach z tych ziół) - a efekty nieraz mogą zadziwić...
Piszę to wszystko, bo propagowanie kąpieli ziołowych w chorobach skórnych (zwł. przewlekłych) wydaje mi się bardzo sensowne - uważam, że są niedoceniane...