Upuszczanie krwi poprzez bańki ma na celu tejże krwi wymianę.
Jakkolwiek lekarze i specjaliści negują tą metodę jako archaizm medycyny, powiem ze doświadczenia, iż pomaga to, na problem z nerkami, wątrobą, czasem zatrucia, oraz zatrucia pasożytnicze.
Ciało ludzkie ma zespół filtrów przez które nośnik choroby lub zatrucia- czyli krew, przejść musi i tam zostaje oczyszczona. Czasem jednak zdarzyć się może, że owe filtry nie mogą podołać w pełni oczyszczeniu krwi i wtedy bardziej "opłacać się nam będzie" upuszczenie krwi zakażonej i wytworzenie nowej, niż li pozwolenie aby krew zakażona krążyła.
Ma to także jeszcze jedno zastosowanie- pozwoli aby nerki czy wątroba odpoczęły i przestały odkładać w siebie np. metali ciężkich czy pierwiastków napromieniowanych lub toksyn.
Tak na prawdę więc upuszczenie krwi zadziała jak transfuzja, bez udziału krwi obcej.
Ważnem jest aby, po upuszczeniu krwi zastosować odpowiednią dietę tj. wspomagającą proces krwiotworzenia.
Opisana przez Dostojewskiego technika temu miała służyć.
Zawarto tam jeszcze jedną starą metodę a mianowicie zawłókę- ma ona na celu wywołanie autoszczepienia poprzez mobilizację układu odpornościowego przez kontrolowane zakażanie za pomocą przeciągniętej pod skórą taśmy natartej sproszkowaną i wypaloną w żarze cegłą.
Istniały były jeszcze w gułagach drenaże, wszywki przeciw gangrenie, drzazgi, wypalanie ran, kadzenie przeciw suchotom, szycie ran nićmi z końskiego ogona, perfumy na wszy, oraz cała masa potraw wytwarzanych ze dziko rosnących roślin (chleb z łopianu).