Wiadomo, że w komorach hiperbarycznych, w warunkach zwiększonej ilości tlenu leczy się między innymi mocno paskudzące się rany, głębokie oparzenia i wiele zatruć. Leczenie nie dość ostrożnych płytkich nurków, to wbrew pozorom margines dla medycyny hiperbarycznej.
Duży zespół medycznych komór hiperbarycznych, czyli, jak prześmiewcy mawiają, jedyny lądowy obiekt zbudowany pod nadzorem Polskiego Rejestru Statków, znajduje się w Gdyni. Pierwotnie była to część instytutu Medycyny Morskie j Tropikalnej, później się usamodzielnił.
Jedną z tkanek najtrudniejszych w regeneracji jest tkanka chrzęstna, ponieważ ona praktycznie nie jest ukrwiona, a tlen jest dostarczany przez dyfuzję z otaczających tkanek. Wiadomo, że dostarczenie tlenu ułatwiłoby regenerację. To samo byłoby z odleżynami lub paprzącą sie łuszczycą. Ogółem - dostarczenie tlenu do tkanki to fajny pomysł.
No, ale... zwiększenie zawartości tlenu w powietrzu grozi samozapłonem na przykład odzieży przy najmniejszej iskierce. Tlen należałoby w miarę możliwości podać w sposób omijający płuca, bo tlen je uszkadza. W komorach hiperbarycznych wszystko jest w wersji przeciwwybuchowej, a na wypadek pożaru jest tam zainstalowana stała instalacja gaśnicza.
Zakup butli tlenowej na Allegro i medycznego tlenu u dostawców gazów technicznych to sprawa prosta, w ostateczności sprzęt trzeba by oddać do atestacji, co też jest sprawą prostą.
Ale jak jednak dostarczyć ten tlen lub przynajmniej powietrze wzbogacone tlenem w okolice na przykład rany i je tam zatrzymać? Coś w rodzaju bańki, tylko nadciśnieniowej? Ale jak ją by szczelnie utrzymać na ciele?
A może jednak lepsza byłaby bańka podciśnieniowa, tylko z podmienioną atmosferą? Powinna się lepiej trzymać. Musiałaby to być bańka "mechaniczna" z pompką.
A może zamiast gazowego tlenu może by jakoś zastosować wodę utlenioną lub coś w tym rodzaju? Tylko jak, aby nie poszkodzić?
Czy ktoś widział może jak coś takiego mogłoby działać?
Pozdrowienia :-)