W tym lokalnym wyrobie trzeba by zagwarantować ze to „tradycyjna specjalność”. To nie wiem jakim cudem to zagwarantuję.
Trzeba by przerzucić literaturę krajoznawczą i etnograficzną Twojego regionu. Można zacząć od Oskara Kolberga, ale może znajdzie się coś nawet starszego.
Żywność i kosmetyki to dla mnie taki dodatek do zielarstwa.
Poczytaj trochę książeczek Witolda Poprzęckiego, który prawie każdą chorobę klasyfikował jako awitaminozę. Może maniak, ale trudno nie odmówić mu nieraz słuszności. Bez uporządkowania odżywiania, w tym i za pomocą ziół, wyleczenie choroby jest bardzo trudne.
W obecnej sytuacji prawnej, żywność i kosmetyki są dla osoby początkującej z własną firemką, są najłatwiejszą drogą do zbadania sposobu wejścia na rynek. Wziąć kredyt pod zastaw własnego mieszkania, a może nawet i rodziców jest łatwo, nawet teraz bank da pod taki zastaw kredyt.
Każdy średnio rozgarnięty hydraulik czy kafelkarz założy firmę w urzędzie gminy bez problemu. Schody zaczynają się dopiero później. Co się stanie jeśli się nie uda albo firma stanie na nogi dopiero za klika lat a kredyt będzie nad głową?
Podobno statystyki z USA mówią, że 1 na 10 firm przeżywa pierwsze 3 lata swojego istnienia.
Piszesz o leczeniu ludzi, ale czy jesteś lekarzem?
Jeśli jesteś lekarzem, to masa problemów przestaje istnieć. Możesz prowadzić sklep medyczno-zielarski bez problemów i leczyć ludzi.
Niezbyt daleko od mojego blokowiska w Gdańsku, też jest zielarz (nie jest lekarzem) i do niego też są kolejki, jednak on dobiera zioła do zdefiniowanej choroby lub kombinacji chorób.
Ja się bardzo cieszę, kiedy do mnie zgłaszają się znajomi w charakterze króliczków doświadczalnych, bo ja się na medycynie oczywiście znam, jak każda typowa Polka ;-).
Zwykle tacy ludzie mieli już pierwsze przygody z oficjalną medycyną, mają zlikwidowane stany ostre, są na etapie przewlekłym i są już trochę zmęczeni lub nawet przestraszeni skutkami ubocznymi zażywanych lekarstw. Jeżeli nie uda mi się ich odesłać do prawdziwego zielarza, to siadam wtedy z nimi nad książkami i przy internecie i zaczynamy rozmowę.
Wspólnie to traktujemy jako eksperyment, który, jeśli się uda, to dobrze, ale jeśli się nie uda to wiemy, że trzeba sprawę przemyśleć od nowa. Dobrze, że ostatnio ukazały się książki dość dokładnie i łopatologicznie opisujące efekty działania kombinacji leków chemicznych i ziół - czy się blokują wzajemnie, czy na odwrót, czy się wzmacniają. To ważne, bo przecież nikt nie odważy się nagle odstawić chemię, aby przejść na zioła.
***
Poza tym dyskusja zaczęła się od zbierania ziół, produkcji olejków i tak dalej, prawda? :-)
Przeczytałam jeszcze raz dokładnie (chyba ze zrozumieniem?) wymagania w sprawie rejestracji "nieprzetworzonych surowców farmaceutycznych używanych w celach leczniczych i surowców roślinnych w postaci rozdrobnionej".
Wydaje mi się, że z rozporządzenia wynika, że trzeba wypełnić formularze, zapłacić, przedstawić wyniki badań labolatoryjnych surowca i opisać proces produkcji (czyli zbioru lub uprawy), dalej to już idą projekty opakowań i ulotek. Myślę, że to jest wykonalne, nawet za niewielką kasę, jednak, jeżeli nie masz własnej ziemi, to trzeba mieć zarejestrowaną firmę.
Paragraf 22?
Powodzenia :-)