To, że mniszek pobudza wytwarzanie interferonu, mineralizuje kości i pobudza wytwarzanie krwi, o tym wiadomo już od dawna.
Nasz Gospodarz w blogu napisał
http://rozanski.li/?p=385"Otóż: wyciągi z mniszka hamują alfa-Tumor Necrosis Factor = TNF-alfa, czyli czynnik martwiczy nowotworów oraz hamują produkcję interleukinę-1." i tak dalej, do przeczytania pod wskazanym linkiem.
Wniosek jest taki, że ponieważ nigdy do końca nie wiemy, co robimy z owym rakiem, komórkami rakowymi i co akurat i jak na nie działa, to ciągle gramy w jakąś zgadywankę - trafi - nie trafi - nie trafi - trafi. Zabijamy komórki nowotworowe, nie licząc się zbytnio z resztą organizmu, czy wzmacniamy odporność organizmu licząc na to, że on sam się rozprawi z mutantami? Pewnie najlepiej wszystko będzie zbadane w czasie sekcji zwłok, o ile przypadek będzie ciekawy z naukowego punktu widzenia.
Wracając do artykułu, to trochę się dziwię niektórym jego stwierdzeniom. Na przykład, że korzenie można zbierać o każdej porze roku, a suszyć je trzeba na słońcu lub pod żarówką.
***
Ostatnio trafiłam na artykuł dyskusyjny po angielsku na temat witaminy C i raka:
http://www.quackwatch.org/01QuackeryRelatedTopics/Cancer/c.htmlHigh Doses of Vitamin C Are Not Effective as a Cancer Treatment (Duże dawki witaminy C nie są efektywne jako metoda leczenia raka).
W zasadzie on jest na podobny temat, nie mówiąc już o oficjalnych badaniach nad osobami bardzo poważnie chorymi na raka. Okazuje się, że witamina C blokuje niektóre leki przeciwnowotworowe - co jest akurat znaną prawdą, no i czy jej antyoksydacyjne działanie w przypadku mocno rozpełzłych nowotworów jest pożyteczne. Nie mówimy tu o zapobieganiu, ale o leczeniu ciężkich przypadków.
Co prawda artykuł jest jednym z wielu antyznachorskich do poczytania na tych stronach, jednak warto sobie go przeczytać i przemyśleć.
Pozdrowienia :-)