Kiedyś miałem w blokowej piwnicy regularną inwazję pcheł. Nie było w piwnicach szczurów, były za to koty, które się w piwnicach panoszyły i jak to kociaczki, wszędzie ich pozostałościami "piknie" pachniało. Pamiętam jak kiedyś zlazłem w krótkich gaciach po rowerek. Wyszedłem z nim na dwór i zobaczyłem, że coś mi się na nogach rusza, a ruszała się cała armia, nie pojedyncze sztuki...
W tym momencie zdanie Basi, że kocie pchełki na ludzi nie czatują trochę się minęło z rzeczywistością
Ktoś mi powiedział o mięcie...
W ruch poszła tęga herbatka miętowa doprawiona olejkiem. Wszystko do ręcznego, domowego rozpylacza. Miętą nie tyle pachniało w piwnicy, co wręcz śmierdziało. Efekt, pchły się z miętowych okolic się wyprowadziły. kiedy się wracały, zawsze przypominałem im o mięcie
Teraz, odkąd blok ocieplony, okienka w piwnicach wymienione, kociaczki się wyprowadziły. Pcheł również brak.