Przez jakiś czas piłam regularnie napar ze zmielonego na pył liścia oliwnego, nie pamiętam już dawek, ale na pewno było to więcej niż pół łyżeczki na szklankę. Później jeszcze brałam ekstrakt w kapsułkach, bo przebieranie tych liści do zmielenia było zbyt żmudne (strasznie brzydzę się robactwa, a raz jednego zdechłego robaczka w nich znalazłam). Nie zauważyłam żadnych efektów. Równie dobrze mogłam pić wodę.
Skoro dodałaś do potrawy, to może w tym problem? Może w towarzystwie tłuszczu (chociaż te liście same w sobie zawierają tłuszcz, więc wątpię) albo jakichś innych składników zadziałał inaczej niż normalnie? Aczkolwiek mam wątpliwości i wg mnie, to raczej te objawy nie były od liścia.
Warto jednak napisać, co konkretnie w tej potrawie było, jakie przyprawy, np. taki pieprz mógł zwiększyć przyswajalność. Niemniej pół łyżeczki to bardzo mało, a skoro piszesz o potrawie rodzinnej, to rozumiem, że nie zjadłaś całości sama?
Bardzo ten twój opis nieprecyzyjny

Poniżej zrzut z ankiety o tych liściach na Hyperreal:
