Niestety, na moim osiedlu tego nie widać. Jest tu zatrzęsienie przeróżnych owadów. Duża ilość jeży chyba też świadczy o mnogości owadów, a wystarczy latem wyjść po zmroku, aby spotkać jeża. Nawet po chodnikach biegają. Pająków też zatrzęsienie. Do piwnicy to już nawet nie wchodzę, bo bez miotły ani rusz, tyle pajęczyn. Z balkonu też nie korzystam, bo to była ciągła walka z owadami. Nawet prania nie dało się wywiesić... No i niestety, nie trzeba nawet iść do lasu czy parku, aby złapać kleszcza
Ptaszysków najróżniejszych też tu jest mnóstwo, czasem taki hałas, że się człowiek czuje, jak na planie filmu "Ptaki" Hitchcocka
Sroki tłuką mi się po balkonie. Jakieś sikorki wydają nieprzyjemne, zgrzytliwo piszczące, monotonne odgłosy, jak nienaoliwiona huśtawka, a zimą gawrony czy inne wrony kraczą jak zły omen...
A to wszystko w największej polskiej metropolii, w najbardziej zanieczyszczonym rejonie Polski (Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia).
Ogólnie najgorsze miejsce do życia, jakie mogłam wybrać, ale cóż, na lepsze nie było mnie stać
Żyjąc tutaj często marzę o mieszkaniu po środku pustyni - ciepło, sucho, cicho i słonecznie, a do tego mało robactwa
Myślę, że kluczowa jest tutaj wilgotność. Jeśli spojrzeć na mapy pokazujące wilgotność oraz roczne sumy opadów, to właśnie w tym regionie jest najbardziej mokro