Wedle naturalnego sposobu...zanieszczyszczone środowisko nigdy nie oczyszcza się w kilka dni. Mnogość bakterii, roślin i zwierząt wraz z warunkami klimatycznymi wpływają na proces oczyszczania.
Warto posłuchać tego, co mówią tutejsi znawcy. Niejeden raz prowadzili kuracje oczyszczające bądź odtruwające organizm.
Tak jak w naturze efekty są zauważalne dopiero po latach. W naszym życiu także warto nastawić się na cierpliwość i słuchanie siebie.
Z mojej strony "głodówki" - zalecam, ale nie takie, by nic absolutnie do ust nie włożyć. Np. Benedyktyni zalecają bardzo niewielkie racje pokarmu w taki dzień (z czym i ja się zgadzam, do tego pić dużo wody, herbat, ziółek etc), ale góra raz w tygodniu. I najlepiej w dzień wolny od pracy i wielu zajęć domowych. Skup się wtedy na słuchaniu siebie i swojej strukturze duchowej, a zobaczysz, ile z tego można mieć korzyści.
A skoro Twój mąż, bakterio, jest taki niereformowalny, to też polecam cierpliwość. Zacznij jadać po swojemu, a on niech pichci dla siebie. Tłustości owszem można sporo zjeść, ale dopiero gdy mamy do tego przygotowany organizm. A eksperymenty w kuchni to najzdrowsza sprawa jaka może nas spotkać. Dlatego często siegam po kuchnię azjatycką i właśnie dlatego zalecane jest kierowanie się kreatywnością w kuchni, a nie traktowanie jedzenia jak "osiedlową uliczkę jednokierunkową".
Chcąc zapewnić sobie zdrowie - niestety i stety -
musimy wyrobić w sobie szersze pojmowanie wszystkiego, co nas otacza.
Wykorzystajmy nadchodzący silny wiatr jako naszego sprzymierzeńca - niech wesprze nas w wywiewaniu niepotrzebności naszego życia.
Życzę Wam wszystkim pięknego i udanego tygodnia

Alchemik