Witam
Patrzę na młodą kobietę, matkę dziewczynki 9 lat (partnerka do tańca dla mojego wnuka) i synka 3 latka i oczom nie wierzę. Od 3 - 4 lat jej organizm nie przyswaja żelaza z pożywienia, nie toleruje też żadnego żelaza w postaci doustnej. Kilka dni temu patrzę, blada, ospała, trochę opuchnięta pytam o samopoczucie i odpowiada, że idzie do szpitala na wlew żelaza, ferrytyna 0 (zero), hemoglobina 7, najwyższy czas na wlew. Tylko, że każdy taki wlew kończy się paskudnym uczuleniem, puchną ręce, nogi, duszności więc dostaje sterydy i kilka takich sesji szpitalnych, żeby mogła funkcjonować pół roku. Przebadana na wszystkie sposoby - wszystko w porządku, diagnozy nie ma. Było dobrze i nie wiadomo co i dlaczego się zepsuło. Żadnych leków na stałe nie bierze, żadnych diet nie stosuje, je normalnie i do tego lubi to, co bogate w żelazo np. szpinak.
Ta dziewczyna nawet nie ma pomysłu do kogo teraz się udać się po pomoc, ja też nie mam.
Macie jakieś wskazówki, pomysły jakby zaradzić problemowi?