Narzekamy na polską służbę zdrowia, tymczasem w Irlandii jest znacznie gorzej. Właśnie kilka dni temu dwóch kolegów męża miało tam poważny wypadek w pracy. Spadli z wysokości 3 metrów. Obaj mają popękane kręgosłupy w paru miejscach i inne uszkodzenia. Jeden spędził w korytarzu na izbie przyjęć 2 dni, gdzie ma ubytek w kręgosłupie i ostatecznie zabrali go z Limerick do Dublina (prawie 200 km) na operację, drugi ponad dobę i nadal leży w tym szpitalu - jest to bliski kolega męża, nie ma tam nikogo, dlatego w sumie głównie mąż go odwiedza i inni znajomi. Poza popękanym kręgosłupem, ma połamane żebra, przebitą opłucną, pękniętą śledzionę, uszkodzoną nerkę i na razie tylko obserwacja. A pierwszego dnia pielęgniarka kazała mu się podnieść, bo chciała poprawić prześcieradło. Wyobrażacie sobie? Człowiekowi z takimi obrażeniami?
Może doradzicie, co mąż mógłby mu przynieść, żeby przyspieszyć gojenie? Jakieś suple, dieta? Dodam, że człowiek już niemłody, prawie 60 lat, więc to gojenie nie będzie takie szybkie jak u młodego.
A ogólnie wypadek z winy pracodawcy. Pracowali stojąc w koszu podnośnika, w kabinie którego siedział pracodawca. Do kabiny wszedł jego mały wnuczek, nacisnął jakiś przycisk i wyrzuciło ich z tego kosza na ziemię. Na szczęście praca była w pełni legalna, więc chociaż odszkodowanie dostaną (jest nagranie z monitoringu nawet)