Nie wiem co się dzieje, ale ... tylko podczas jednej wycieczki na chaszczowiska widziałem w tym roku kleszcze. Dwa wkłucia w kwietniu i dalej zero, nul!!! Czasem jeszcze z przyzwyczajenia zatrzymuję się aby sprawdzić odzież, ale ani jednego! Drzewiej bywało, że musiałem zatrzymywać samochód na drodze, aby otrzepać się z inwazyjnej ilości i to nie pomagało na 100% a tu taka anomalia... Czy u Was jest podobnie, czy to tylko jakaś zmiana u mnie?
Przyznaję, że łasuchem jestem niepoprawnym, a ostatnio zmniejszyłem spożycie słodyczy (nie da się już tego, co można kupić na rynku, jeść!) ale żeby aż taki efekt miało to na preferencje tych groźnych pajęczaków... W ubiegłym roku, o tej porze (ziół zatrzęsienie do zbioru) dochodziłem już chyba do kilkudziesięciu wkłuć!