Mieszanki ziołowe mogą być skuteczne albo nizbyt skuteczne, podobnie zresztą jak pojedyncze składniki.
Lekarstwa chemiczne tak samo - wszystko, to kwestia prawidłowego doboru i prawidłowego stosowania, czyli właściwej wiedzy u terapeuty lub pacjenta
Czym się kierujecie, żeby trafić tę "właściwą" mieszankę do danego konkretnego przypadku?
Pytam głównie w konteście nalewek / ekstraktów alkoholowych wysokoprocentowych.
Po pierwsze, nie na wszystko stosuje sie nalewki na wysokoprocentowym alkoholu i od tego należy zacząć. Odnoszę wrażenie, że wiele osób takie nalewki traktuje jako lepszy lub przynajmniej domowy zamiennik pigułek z apteki. Na przykład, cytat z klasycznego pytania: zrobiłam nalewkę z żywokostu na spirytusie, ile kropli dziennie powinnam stosować, by mnie przestało bolec kolano? I wtedy zaczyna się tłumaczenie, że to tak nie działa i wtedy są 2 możliwości:
a. osoba pójdzie do kogoś, kto jej powie to, co chce usłyszeć, a w razie czego pójdzie dalej, do następnego
b. osoba zacznia jednak rozszerzać terapię by w miarę racjonalnie poprawić stan tego kolana
Oczywiście, jest tu tez możliwa wersja z udziałem lekarza: jeden da pigułę i blokadę (efekt prawie natychmiastowy - dobry lekarz), a drugi wypisze skierowanie na siłownię rehabilitacyjną (skutku po pierwszej sesji prawie nie widać, a czas zmarnowany - zły lekarz, trzeba pójść do innego)
Ja przy doborze ziół kieruję się zwykle tym, co przeczytam w książkach. Staram się czytać książki pisane przez lekarzy, szczególnie wydane powiedzmy sobie przed rokiem 1990, unikam książek, typu "100% gwarancji na cokolwiek" lub coś w tym stylu.
Przy mieszaniu nalewek nie należy mieszać nalewek alkaloidowych (np jaskółcze ziele) z garbnikowymi (np galasy), chyba, że sie wie, co się robi i dlaczego. Tak samo zwykle nalewek na surowcach śluzowych (np płucnica) z garbnikowymi (np 7pałecznik)
To nie znaczy, że wybuchnie lub zatruje, ale to oznacza, że jakieś składniki mogą być mniej aktywne, na przykład alkaloidy i na przykład śluzy. Jeśli jednak w płucnicy nas interesuje działanie przeciwbakteryjne, to śluzy i tak nas nie interesują.
Tak w ogóle, to szukam jakiejś dobrej literatury (lub zasobów internetowych), która bardziej by mówiła o ziołach/roślinach pod kątem ich głównych kierunków działania i pod kątem doboru kontekstowego do przypadków. Współczesna fitoterapia zachodu tak mocno zdaje się się fiksować na składzie chemicznym,
"Ziołolecznictwo poradnik dla lekarzy" - to jest podstawa.
Oczywiście należy wiedzę uzupełniać z innych źródeł, ale ta książka jest do przeczytania od deski do deski, z nudnymi wstępniakami fizjologicznymi na czele.
Poza tym w Rosji jest wiele świetnych książek pisanych przez lekarzy-naukowców, niektóre są dostępne bez problemów do zaciągnięcia z internetu, zresztą za zgodą autorów. Niestety, nie ma oficjalnych tłumaczeń na polski, ale bez znajomości języka rosyjskiego praktyczna fitoterapia w Polsce to trochę jak chodzenie w jednym bucie - można, ale czegoś brakuje. Oczywiście, język angielski też jest konieczny, by grzebać w materiałach angielskojęzycznych
W Rosji istnieje jeszcze ciągle to zjawisko, które u nas zanikło, czyli lekarz i naukowiec i fitoterapeuta. Co więcej, tacy ludzie pisują książki, często na różnym poziomie - dla lekarzy i dla przypadkowego społeczeństwa, jednak merytorycznie sensowne.
U nas lekarze raczej nie mają pojęcia o ziołach, bo na akademiach medycznych o ziołach uczą tylko studentów farmacji, naukowcy zajmujący się ziołami nie są leakrzami i się zapierają rękami i nogami, że nie mogą leczyć, a praktyczną fitoterapią zajmują się mniej lub bardziej przyuczeni amatorzy.
że zaczyna to wyglądać tak, że "wszystko jest na wszystko", tylko obraz natury ziela (obserwacje z cech morfologicznych?) gdzieś znika z pola widzenia.
Tak, wiele ziół ma działanie bardzo wielokierunkowe.
Jednym z mitów farmakologii, podobno wywodzących się od czasów Paracelsusa to marzenie, by zrobić tabelkę w formie:
choroba A -> stosować pigułę B
choroba C -> stosować pigułę D
...
z gwarancją skuteczności
A to tak nie działa.
Trudno, trzeba się przebijać przez nudne wstępniaki, nawet przez składy chemiczne i nie na siłę szukać książki kucharskiej. Czasem książka kucharska się znajdzie, ale przepisy też trzeba przeanalizować od strony sensowności ;-)
Pozdrowienia :-)