Niedawno przeglądając swoje książki , przeczytałam, że rolę antybiotyku ma pospolita roślina ozdobna nasturcja (Tropaeolum majus).
Pochodzi ona z Peru i w XVI w. została przywieziona do Europy. Nie zwrócono jeszcze wtedy uwagi na jej właściwości lecznicze choć mieszkańcy Peru dawno je znali.
Przebadana została dopiero w 1952 r. pod kątem jej właściwości antyseptycznych. Badania wykazały, że po zjedzeniu 5-10 g liści nasturcji wytwarza się w organiźmie "pewnego rodzaju gaz", który hamuje wzrost bakterii tyfusu, czerwonki, dyfterytu oraz niszczy drobnoustroje wywołujące zapalenie płuc. "Gaz" ten wykrywany był w moczu jeszcze 9 godzin po spożyciu liści nasturcji.
Ponadto przy okazji badań stwierdzono właściwości obniżania gorączki, wzmożoną fagocytozę, większe wytwarzanie się przeciwciał i leukocytów.
W tamtych latach stosowano nasturcje przy bakteryjnym zakażeniu miedniczek i dróg moczowych, przy zapaleniu oskrzeli, migdałów i uszu, w grypie i zaziębieniach.
Dawkowanie: spożywa się kilka razy dziennie po 5-10 g liści (7-10 sztuk) w postaci sałatki, która smakiem przypomina chrzan.
Ponadto warto łączyć liście nasturcji z liśćmi pokrzywy (takie zestawienie wzmaga działanie antyseptyczne). To połączenie powinno być zrobione w formie nalewki alkoholowej.
Nalewką można też przecierać skórę głowy- wzmacnia cebulki włosowe, likwiduje łupież.
To już pewne: nasturcja pojawi się w moim ogrodzie.