W samochodzie super sprawdza się olejek miętowy i cytrusy . Oprócz dezynfekcji - łagodnie pobudzają. Niestety - miętowy przesusza śluzówkę. Na to dobry jest tymiankowy ... i tak można zostać kreatorem perfum.
Do rozprowadzania olejków w aucie dobry (elegancki )jest taki pojemniczek podłączany do wtyczki na zapaliczkę. Można to kupić z jakimś "ambipur", czy jakoś tak. Zawartości lepiej się pozbyć - chodzi o sam pojemniczek.
Przy okazji chcę poruszyć temat przedszkoli.
Codziennie słyszę "moje dziecko przyniosło z przedszkola" "złapało w przedszkolu". Za każdym razem chodzi o chorobę. Nasila się to oczywiście a okresie grzewczym. Dlaczego?
Dzieci zamknięte w małym pomieszczeniu, ciepłym ale suchym, są doskonałą ofiarą dla bakterii i wirusów. Dokładnie, jak w samochodzie. Wystarczy godzinka przesuszenia gardełka, a byle wirus zaatakuje.
Co w związku z tym?
Rodzice powinni zadbać, żeby dziecku w przedszkolu było nie tylko ciepło, ale żeby powietrze było nawilżone. Jeśli jest to możliwe, powinny zostać rozpylone olejki, np. cytrusowe, eukaliptusowe - dzieci nie mają z nimi problemów. (a już mięta u niektórych wywołuje odruch wymiotny). Nasz doktor Różański zajmuje się komponowaniem mieszanek olejkowych do szwajcarskich nawilżaczy. Moim zdaniem, takie coś powinno być w każdym przedszkolu. Poza tym przedszkolanki powinny zwracać uwagę na nawodnienie dzieci od wewnątrz. Łatwo jest przecież zaobserwować, że dziecko ma przesuszone usteczka. Picie mogłoby być wzbogacane substancjami nawilżającymi śluzówkę.
System oświaty lubi słowo "procedura". Czy taka procedura nie zaoszczędziłaby pieniędzy, kłopotów , stresów i przede wszystkim - zdrowia dziecka?
Może w kółko to powtarzam, ale to nie jest powszechnie zrozumiałe, że wirus atakuje z powodu przesuszenia . A tak właśnie jest .